sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 11

Chyba sobie coś właśnie uświadomiłam. Stojąc przy lusterku spoglądam na własne odbicie. Postanawiam się wziąć w garść, zastanawiam się dlaczego wcześniej o tym nie myślałam zawsze czułam się najgorsza, najbrzydsza i słaba. Nie wiem co jest przyczyną tego, iż teraz zupełnie inaczej o sobie myślę, ale kończę z tamtą dziewczyną. Jestem silna, odważna i piękna. Przewracam głowę, podchodzę do lustra i brzydzi mi mnie to, co tam widzę, jesteś czasem taka naiwna, nie wierz kiedy, a ludzie cię wykorzystują. Podchodzę do łóżka i siadam na nim, kładę powoli głowę na poduszkę, powoli zamykam oczy kiedy słyszę stuk w szybę, natychmiast się podnoszę i spoglądam przez okno, na dole zauważam Colina, Emme, Evę oraz Lucasa . Otwieram okno oczekując na ich wyjaśnienia.
-Mogłabyś zejść ? - Wyrywa się pierwsze Eve, a inni patrzą na mnie oczekując natychmiastowej odpowiedzi.
-Już idę - Mówiąc niechętnie wychodzę z pokoju i schodzę po schodach, przy tym zachowując ostrożność, aby nie zbudzić babci . Szybko wymykam sie przez drzwi, zadowolona, że nie usłyszałam babci głosu .
-O co chodzi ?
-Cassie musisz z nami iść do domku, to jest poważna sprawa i ty również powinnaś byc przy tym z nami, jesteś jedną z nas.
-Nie musicie mi o tym przypominać milion razy dziennie, wiem to. - Jesteś jedną z nas, jesteś jedną z nas.... Co za popapraństwo, naprawdę zaczynają mnie irytować.  Spoglądam na nich, po czym odwracam się i idę w stronę domu .
-Cassie ! - słyszę głoś Colina, a następnie jego ręka łapie moje ramie. - Proszę -  ból w jego oczach pokazuje mi jak bardzo mnie potrzebują, ale ja na prawdę nie mam ochoty iść z nimi znów do tego cholernego domku, to jest tak bardzo męczące .
-Przepraszam Colin, ale to nie jest moja sprawa, nie mieszajcie mnie w nic. I nie chce już słyszeć o żadnym domku w lesie, to jest irytujące. - Każdy patrzył na mnie z różnymi wyrazami na twarzy, ale musiałam im to w końcu powiedzieć, za długo to we mnie siedziało, mam dość tych wszystkich zagadek, tajemnic.To naprawdę nie moja sprawa, a wszyscy wszystko komplikują, staram się w to wszystko wierzyć, ale to jest za trudne.
Weszłam do domu zostawiając ich samych, zamknęłam drzwi na klucz i zauważyłam w salonie babcie.
-Chcesz mi może o czymś powiedzieć, Cassie?
-Przepraszam, że cie obudziałam jakaś grupka ludzi których poznałam proponowali mi, żebym poszła na impreze, oczywiście odmówiłam .
-Mam nadzieję, że jesteś ze mną szczera, wiesz jak się o ciebie boję, prawda ?
-Wiem babci i dziękuje ci za to - podeszłam do niej i ją przytuliłam - dobranoc.
-Dobranoc kochanie - kochanie, kochanie, kochanie, kochanie - jak często to słowo słyszałam od matki ? Codziennie. Czy wszystko musi mi o niej cały czas przypominać ? Położyłam się w łóżku z myślą jak bardzo mi jej brakuje. Tak bardzo chciałabym być w dawnym domu, z mamą .

Upragniony weekend nadszedł, pytanie tylko co mam robić . Tak bardzo chciałabym się spotkać z Chrisem, ale nie mam pojęcia jak to zrobić, nawet nie  mam jego telefonu komórkowego, jak mogłabym być taka głupia i go o niego nie poprosić, z resztą nawet gdybym go miała nie zadzwoniłabym pierwsza, kobieca logika. Tak czy inaczej nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Ubrałam sportowy stanik oraz spodenki i poszłam pobiegać, coś trzeba zrobić, przynajmniej dla siebie i zdrowia. Biegłam znaną mi już wcześniej uliczką, włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam biec. Nie mam pojęcia ile juz przebiegłam ale znak ktory zobaczyłam informował mnie o końcu drogi, a mianowicie stałam koło mostu który był rozwalony, był on dość długi, a wysokość w dół stroma. Wyobrażałam sobie już jak ten most się mógł zawalić. Pewnie kosmici wylądowali i BACH nie ma mostu, sądząc po tym mieście i tym co się tu dzieje, inaczej nie mogę sobie wyobrazić tego co mogło się tu stać. Zastanawiam się tylko, czy zamierzają go naprawic w końcu ten most prowadził do kolejnego miasta. Nikt widać nie myśli o odbudowie. Nabierając powietrza odwracam się i biegnę z powrotem do domu, okolice domów są dziwnie ciche żadnych dzieci, wygląda to tak jakby miasto w ogóle nie żyło . Biegnę nie zatrzymując się mimo, iż moje nogi odmawiają już posłuszeństwa, nie przerywam biegu, zaraz z tyłu zauważam przesuwający się powoli cień, jest to auto. Nadal nie zwalniam tępa, ale kiedy zauważam kto siedzi za kierownica, natychmiast uspokajam oddech i się zatrzymuję. Auto zatrzymuję się, a z niego wychodzi Chris .
-Witaj, moja ulubiona uczennico. Zechcesz abym dalszą drogę ci trochę uprościł  ?
-Co konkretnie proponujesz White ? - Słysząc swoje nazwisko wciągną powietrze .
-Wsiadaj . - Dobrze wie, że i tak bym to zrobiła. Ma nade mną kontrole czuję to, a ja nie potrfię mu się oprzeć to jest wkurzające. Siadam na miejscu pasażera zapinając pasy. Nie odzywamy się do siebie, ale ta cisza nie jest tłocząca.
-To siedzenie będzię całe mokre przez mój pot - uśmiecham się w jego stronę.
-W takim razie je umyjesz - patrzę na niego zdziwiona - żart, Cassie.
-Masz straszne poczucie humoru ! - zaczynam się śmiać, na co on podnosi lekko usta do góry.  Zatrzymujemy sie koło jego domu po czym wysiada i otwiera mi drzwi. Wstaję i patrzę mu w oczy, nie rusza się z miejsca. Robię pierwszy krok i przysuwam swoje wargi do jego. Ocieram się o niego moje ręce wędrują w górę i w dół jego torsu . Nagle mnie odtrąca, a ja jestem taka spragniona jego ust i nadal chce sie do niego przybliżyć, ale on trzyma mnie od siebie z daleka .
-Cassie ? -patrzy na mnie podejrzliwie, a ja nagle zaczynam się źle czuć, nie powinnam była tak daleko zajść, coś jest ze mną nie tak, to nie byłam ja .
-Przepraszam, nie mam pojęcia co się ze mną działo. Boże, przysiegam ci to nie byłam ja .
-Wiem Cassie, wiem . Myślisz, że dlaczego przerwałem, nie myśl sobie, że mi to nie sprawiało przyjemności, To było cholernie seksowne, ale nie w twoim stylu . Czy miałam z kims ostatnio niezbyt ciekawe spotkanie, Cassie?
-Kogo masz na myśli ?
-Wampira . -Słysząc to słowo chce mi się śmiać i chce mu powiedziec, że one nie istnieją ale i on i ja wiemy, że bym skłamała. Odchylam głowę, przewracam oczami .
-Tak, tak miałam ostatnio takie spotkanie. I nie należy ono do moich ulubionyh .
-A czy ostatnio czujesz czyjąś obecność ?
-Można tak powiedzieć.
-Wydaję mi sie Cassie, że jesteś tym przypadkiem o którym kiedyś było bardzo głośno . Jesteś czarownicą, ale od spotkania wampira, będziesz mogła sie inaczej zachowywać.
-Jak rozumiesz słowo "inaczej" - pytam go z lekkim strachem w oczach.
-Pewnie głos w twojej głowie będzie podpowiadał ci źle, będzie źle radził. Nigdy go nie słuchaj. Od spotkania z wampirem zdobyłaś w swoim umyśle wykreowaną "lepsza siebie" . Wszystko co jest twoim przeciwieństwem . Jeżeli jej się będziesz przeciwstawiać, być może sobie odpuści . - Pokiwałam mu głową, pokazując, że rozumiem.
- Nie mam twojego numeru - chcąc zmienić temat przypomniał mi się dzisiejszy problem. Uśmiechnął się przelotnie.
-A po co ci numer dyrektora ?
-Serio, twój humor jest koszmarny. - Zaśmiał się. Na prawdę się zaśmiał. Kocham jego śmiech . Kocham go całego. Przysunął się do mnie i pocałował delikatnie w usta. Nie wierze, że jest mój, cały . Tylko dla mnie . Przeszliśmy do kuchni usiadłam i patrzyłam jak przygotowuje kurczaka, potem wyciągnął telefon i zaczął dyktować jakiś numer, szybko zorientowałam się o co niedawno go poprosiłam . Uśmiechnęłam się do siebie, czego na szczęście nie zauważył, wyciągnęłam własną komórkę i zapisałam jego numer. Potem Chris znów przeszedł do gotowania, a ja podziwiałam wszystkie jego ruchy. Zdałam sobie sprawę, że on jest taki piękny, że aż nierealny .

Tak bardzo zaniedbałam swój blog, jestem na siebie zła 
myślałam, że dziś rownież nic nie napiszę. Na szczęście 
tak się nie stało i przychodzę do was z nowym rozdziałem 
pewnie straciłam wiele czytelników przez to, ale jak już wcześniej 
pisałam nie to się dla mnie liczy :D Liczy się to, że lubię tworzyc własny
świat, a pisanie go jest świetne bo czuje, że dziele się z kimś tym co mam 
w swojej głowie  :D

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 10

Wczorajszy dzień na pewno pozostanie na długo w mojej pamięci. Chyba powoli zaczynam wierzyć we wszystkie te słowa które usłyszałam od Evy, ta dziewczyna tylko potwierdziła moje złe przypuszczenia. Dziś jadę do szkoły pełna emocji . Czeka mnie spotkanie z Lukasem, Emma, Colinem  i Evą nadal byłam na nich zła, że nie mówią mi wszystkiego. Jeżeli chcą, żebym im zaufała to powinni inaczej się zachowywać. Drugą osobą będzie Chris, boje się z nim spotkać. Niby kazał zapomnieć o tym co między nami zaszło, ale to na prawdę nie jest takie proste.
Weszłam do szkoły i podeszłam do swojej szafki, obok mnie zaraz stanęła Eva
-Chciałam cię przerosić
-Ale za co ? -Czyżby własnie przyznawała się do tego, że jednak mnie okłamywała?
-Ty wiesz za co, przepraszam, że od początku nie byłam z tobą szczera
-Więc, masz zamiar mi powiedzieć co było skutkiem ataku na ciebie?
-Dobrze, powiem. Tym gościem który mnie zaatakował nie mam pojęcia kim był na prawdę, wiem tylko tyle, że ktoś chce się nas za wszelką cenę pozbyć - Nowości się nie dowiedziałam ...
-To wszystko ?
-Tak. Coś się działo gdy poszłaś do domu?
-Dużo się dzieło.. - Zaczęłam opowiadać Evie jak znalazłam się w domku, powiedziałam o Chrisie ale nie chciałam mówić jej wszystkiego, a dokładnie rzecz biorąc nie powiedziałam o tym pocałunku. Potem powiedziałam o tej dziewczynie którą spotkałam w lesie. Gdy Evy usłyszała kim była ta dziewczyna od razu się zdenerwowała. Mówiła coś o wampirach, ale ta dziewczyna jedynie mi groziła, nie skrzywdziła mnie ani nic ... Może to tylko kwestia czasu, sama już nie wiem. Idąc korytarzem razem z Evą na lekcje spotkałam Chrisa .
-Dzień doby Cessie - Spojrzał na mnie chyba o dwie sekundy za długo i wzrok przeszedł na Evy- Dzień dobry Evy .
-Dzień dobry - Odpowiedziałyśmy chórem
-Cassie czy mógłbym cię prosić do swojego gabinetu ?
-Tak oczywiście. Evy możesz powiedzieć pani, że zaraz dołączę do klasy ? - Boję się tej rozmowy, nigdy nie byłam osobą która umiała zachować się w takiej sytuacji. Jeżeli chodzi o chłopców zawsze byłam kiepska w tych sprawach. Czasem czuje się jakbym była pod taflą wody, chce wypłynąć ale coś mnie powstrzymuje i powoli czuje, że tracę powietrze, spadam na dno. Czasem tak mam kiedy nie widzę wyjścia w pewnych sytuacjach, a takich chwil miałam dużo. Spoglądając na Chrisa zarumieniłam się, zdałam sobie sprawę, że to co zaszło wczoraj tak na prawdę nie miało się wydarzyć. Tylko najtrudniejszą rzeczą jest to jak trudno oderwać mi od niego wzroku, jeżeli nawet bym powiedziała mu co o tym wszystkim myśle, na sam koniec żałowałabym swoich słów. Szliśmy korytarzem w toksycznej ciszy, nie chciałam być tą pierwszą która coś powie, w końcu to on coś ode mnie chciał. Staliśmy już koło jego gabinetu, kiedy ręką wskazał na drzwi i kazał wejść pierwszej do środka. Niepewnie wsunęłam jedną nogę, a następnie to samo zrobiłam z drugą . Usłyszałam za sobą zamykanie drzwi i lekko się wzdrygłam, możliwe że spowodowane to było tym, iż znów znajduje się z nim sam na sam. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem i założyłam ręce na biodrach.
-Cassie, musze powiedzieć ci coś ważnego, ale najpierw muszę mieć pewność, że gdy ci o tym powiem nie wybiegniesz z gabinetu- zabrzmiało nieco dziwnie, pewnie i też takie będzie.
-O co chodzi  ?
-Obiecaj, że nie uciekniesz .
-Dobrze, obiecuje .
-Nie do końca jestem pewien co wiesz o naszym mieście... Może wydać ci się to śmieszne, ale wiem o tobie dużo, Cassie. Wiem kim jesteś .- Super kolejna osoba, która mówi mi kim jestem. Piepszona szkoła, piepszone miejsce.
-Oświeć mnie .
-Od lat poszukuje "czarownic" twoja matka, jak i twój ojciec byli owymi czarownicami. Nie chodzi o to, że byli niebezpieczni, źli. Wręcz przeciwnie, ratowali miasto. Niestety aby je ratować musieli stanąć na wielu przeszkodach. Wiele zjawisk, które zapewne mogłabyś tylko przeczytać w książkach tak na prawdę u nas jest codziennością. Nie kazdy o nich wie, nie każdy o nich słyszał .
-Kim ty do diabła jesteś, Chris ?
-Raczej ci się to nie spodoba .
-Jeżeli nie chcesz abym wybiegła z tego pokoju, odpowiedz na moje pytanie.
-Jestem Łowcą .
-Łowcą czego ?
-Demonów, złych duchów .
-Nic z tego nie rozumiem...
-Nie dziwię ci się, w dzisiejszych czasach trudno liczyć na  normalność. - Chciałam mu teraz powiedzieć o całym kręgu, o nowych znajomych, chciałam wiedzieć co on o tym wszystkim sądzi, ale nie chciałam złamać danego im słowa. Siedziałam cicho czekając aż znów coś powie, ale on również był cicho . Chris ma racje, w dzisiejszych czasach nie da sie niczego zrozumieć, wszystko jest pokręcone, w to co nigdy nie wierzyliśmy, to co słyszałam tylko w bajkach lub książkach jest realne, byłam kimś normalnym, żyłam jak każdy inny. A jednak się myliłam i to w dodatku tak bardzo, nigdy nie wiadomo co los postawi na twojej drodze.
-Cassie, ciesze sie, że przyjełaś to dość delikatnie, ale mozesz mi zaufać jestem tu dla ciebie - Spojrzał w moje oczy, a jego ręka dotknęła mojego policzka, zamknęłam oczy i dałam się ponieść tej chwili . Nagle poczłam na swoich ustach jego wagi, były takie ciepłe i miękkie, że nie mogłam nic z tym zrobić jak stać nieruchomo w jego objęciach . To wszystko jest takie skomplikowane, a ja nie jestem silna, nie potrafię tego zatrzymać.
Hejooo 
zaniedbałam trochę swojego bloga, nie wiem ile osób
 jeszcze czeka na następne rozdziały, pomimo braku wolnego czasu 
ostatnio, znalazłam te chwilunie i o to powstał rozdział 10 .
Pozdrawiam wszystkich czytelników ;* 

czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 9

W dalszym ciągu stałam nieruchomo w miejscu. Chris w przeciwieństwie do mnie był spokojny, rozluźniony, aż sama byłam na siebie zła, że sama nie mogę taka być. Otworzyłam lekko usta, żeby coś powiedzieć, ale sama bałam się tego co chce powiedzieć, na szczęście Christopher mi w tym pomógł i sam odezwał się za mnie.
-Ja wiem, że to dla ciebie dziwna sytuacja w końcu jakiś facet którego w ogóle nie znasz zaczyna się do Ciebie przystawiać, wybacz nie miałem pojęcia jak ty mogłaś się poczuć. - W końcu zauważyłam w jego oczach niepewność, niepokój i być może strach .
-Owszem, jest to dla mnie krępująca sytuacja, ale chcę wiedzieć powód dla którego tak się zachowałeś. Przepraszam zapominam się, że w dalszym ciągu jesteś dyrektorem.
-Tak, tak masz całkowitą rację. Poniosło mnie, czy mogę cię prosić, żebyśmy o tym wszystkim zapomnieli  ? - zaskoczył mnie tym pytaniem, Mimo wszystko co się teraz wydarzyło w jakimś stopniu mi się do podobało, chciałam tego .
-Ta-ak masz raczę - potarłam się palcem o czoło ze zdenerwowania i zaczęłam chodzić po pokoju. -Cóż, gdybyś mógł zawieź mnie proszę do domu .
-Dobrze, Skoro własnie tego chcesz - Nie chce tego, specjalnie tak powiedziałam, żebyś zobaczył jaki jesteś mi obojętny, kobieca logika ... Dobrze, że mnie nie słyszy bo uznałby mnie za niezdecydowaną debilke.
-O czym myślisz - Chris patrzył już dość długo na mnie, nie dziwię sie mu, że zapytał.
-O niczym ważnym .
-Może jednak zjemy kolacje ?
-Nie jestem głodna.
-Wyglądasz strasznie chudziutko mam nadzieje, że się nie głodzisz jak robi to teraz połowa nastolatek .
-Nie musisz się martwić - Odprychnęłam. Ahh, gdzie moja kultura i wychowanie?
-Proszę, daj sie namówić i chodźmy coś zjeść. Obiecuje dać ci spokój - W końcu to mój nauczyciel nie powinnam mu odmawiać .
-Zgoda. - Mam nadzieje, że nie jest jakimś pedofilem. Nie znam go ale wiem, że jest przystojny i mądry oraz się mną (chyba) zainteresował to stąd te wątpienia co do jego planów. Ale wygląda zbyt niewinnie, żeby przystąpił się do takiego czynu .
Idę za Christopherem jego dom jest ogromny, przysięgam, że zgubiłabym sie tutaj nie raz. W końcu weszliśmy do dość dużej kuchni, byłam pod podziwem jej wyglądu, jak i wszystkich pomieszczeń w tym domu .
- Co zjesz?
-Płatki .
-Płatki ?
-Tak.
-Hmm... ok zobaczymy co da się zrobić . - Coś po jego minie widzę, że postawiłam go w dziwnej sytuacji. Nie mam pojęcia dlaczego, przecież ja zawsze w nocy jadam tylko to . Chris przeszukał już około 4 półki .
-Coś nie tak ? - spytałam
-Wydaje mi się, że ich nie posiadam
-Gadasz! To co ty jesz przed szkołą ? - Zabrzmiałam trochę jak zbuntowana nastolatka.
-Wszystko co przygotuje moja kucharka.
-Masz własną kucharkę ?! Ale czad .
-Skończyła właśnie pracę . - Zastanowiłam się właśnie nad jedną rzeczą skoro on ma kucharkę to pewnie sam nie potrafi gotować, w takim razie dam mu parę lekcji .
-W takim razie zjadłabym naleśniki - Chris otworzył szeroko swoje oczy jakby nie rozumiał co do niego mówię. - Coś nie tak ?
-Nie, nie wszystko w porządku tylko jakoś uleciało mi z głowy jak one wyglądają .
-Wiesz... jednak strasznie zgłodniałam .. - Potarłam ręką brzuch na znak, że jestem głodna i boli mnie z tego powodu brzuch . Trochę zbiłam Christophera z tropu, ale o to chodziło .
-Dobrze więc, zaczne od ... - rozgląda się po kuchni i zaczął wyciągać wszystko co jest potrzebne do zrobienia naleśników . Teraz to mi sie rozszerzyły oczy . Patrzyłam jak przygotowuje ciasto i nie zrobił żadnego błędu .
-Ej ! Ale z ciebie kłamca ! - Wzięłam garść mąki i sypnęłam mu ją prosto w twarz. Chris spoważniał, wyprostował się i spojrzał na mnie.
-Cassie jestem poważnym mężczyzną, myślisz że mógłbym ci oddać ? - Zaczęłam przetwarzać to co powiedział, gdy nagle dostałam mąką po twarzy . Drań .
Jego kuchnia nie wyglądała za dobrze po tym jak usiedliśmy do stolika zjeść zrobione przez chrisa naleśniki, były przepyszne.
-Chyba zaczne chodzić do ciebie na kolacje skoro robisz je takie pyszne. Gdzie sie ich nauczyłeś?
-Mam ci zdradzić to w jaki genialny sposób radze sobie z przygotowaniami jedzenia? To przecież nic skompilowanego . Każdy chyba potrafi
-Uwierz mi, że nie każdy. A chłopaki zazwyczaj są tymi najgorszymi.
-W gruncie rzeczy my mężczyźni jesteśmy na prawdę dobrzy w takich sprawach, wy kobiety myslicie, że sobie nie poradzimy bez was w życiu . A to nie prawda - Uśmiechnął się szyderczo wkładając do ust naleśnika, wyglądał przy tym na prawdę dobrze. Każdy ruch jaki wykonywał wszystko robił dokładnie, profesjonalnie. Myślę, że właśnie to podobało mi się najbardziej .

Po skonsumowaniu już wszystkich naleśników zerknęłam na zegarek i ujrzałam godzinę 3:32 Nie miałam pojęcia, że to już ta godzina. Babcia na pewno już się o mnie martwi.
-Chris ? - Wypowiadając jego imię zamiast "proszę pana" dziwnie zabrzmiało, ale nie chciałam dać po sobie poznać jak bardzo byłam zdenerwowana. W końcu ludzie których sie nie zna za bardzo, a w dodatku jest twoim nauczycielem na prawdę może wprowadzić w zakłopotanie.
-Tak ? - On za to w ogóle nie zważał na to, że wypowiedziałam jego imię. Może i się uśmiechnął ale to był chwilowy uśmieszek.
-Muszę wracać do domu, babcia się na pewno zamartwia
-Naturalnie, wezmę tylko kluczyki i jedziemy . Zaczekaj na mnie .

Droga powrotna trwała bardzo krótko, nie wiem od czego to zależało. Czy od tego, że Chris mnie zagadywał i szybko minął mi ten czas, czy po prostu nie zważałam na to ile kilometrów mogę mieszkać od niego . Tak czy inaczej gdy wysiadłam z auta, zaczęłam się denerwować spotkaniem z babcią. Mam nadzieje, że śpi bo nie będę miała jak jej się wytłumaczyć z tego, że nie mam na sobie sukienki i zaczął się pytania, czego na prawdę dziś chciałabym uniknąć . Gdy już moja ręka zmierzała do klamki w celu otwarcia drzwi, usłyszałam za sobą szmery. Nie jetem sama. Czuje czyjąś obecność. Stanęłam w bezruchu i zaczęłam iść w stronę gdzie słyszałam szmery. Starałam się zachowywać cicho, ale gdy weszłam do lasu, pod stopami zaczęły szurać liście. Ponownie usłyszałam kroki tym razem głośniejsze, zmieniały się w bieg .
-Kto tu jest? - Krzyknęłam jakby do siebie. Ale nikt się nie odezwał . Stałam tak chwile jeszcze i czekałam na rozwój akcji . Zrezygnowana miałam już wracać kiedy niewiadomo skąd pojawiła się przede mną dziewczyna była wściekła, a jej usta i twarz były w krwi .Jej oczy były całe czarne, patrzyłam na nią w szoku, a ona na mnie . Po chwili zaczęła do mnie biegnąć ale byłam na tyle szybsza, że zrobiłam unik. Była na prawdę szybka .
-Czyżby nowa koleżanka bała się zawierać nowe znajomości ? - Jej głos bym lekko odrażający nic jej nie zrobiłam, a brzmiała tak jakbym przez jej całe życie była czemuś winna. Jedna sprawa mnie zaczęła dziwić, że się jej nie wystraszyłam. Przecież takie coś nie jest spotykane na codzienne i jestem pewna, że kogoś zabiła. To by wyjaśniało krew na jej twarzy . Ale te oczy i zęby... To nie było normalne...A może ktoś po prostu chce mnie wystraszyć, tak czy inaczej nie mam zamiaru się bać .
-Kim jesteś ? - Pierwsze pytanie które nasunęło mi się na myśl .
-Wampirem - cóż, powiem szczerze, że oczekiwałam imienia ale taka informacja myślę, że będzie najlepsza.
-Miło mi poznać, ja jestem Cassie .
-Oszczędź sobie gierek, wiem kim jesteś  .
-Ja w nic nie gram. To ty próbujesz mnie zaatakować i twierdzisz, że mnie znasz .
-Nie udawaj niewiniątka Cessie . Wiem o twoim spotkaniu w domku w lesie.
-I co związku z tym ? -Po moich słowach wysunęła zęby i syknęła w moja stronę to chyba miało znaczyć, że ja zdenerwowałam .
-Ty nic jeszcze nie wiesz... ale mam nadzieje, że twoi nowi znajomi powiedzą ci więcej . A teraz bardzo mi przykro ale muszę cię opuścić, zgłodniałam . - Spojrzałam raz jeszcze na nią, a za sekunde już znikła mi z oczu .
Witajcie ! :D
Tak to znów ja :D 
Jestem na prawdę pozytywnie zaskoczona wyświetleniami, bardzo cieszę się, że komuś się podoba. Mam nadzieję, że przez kolejne rozdziały nie będę przynudzać :D

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 8

Obudziłam się leżąc na obcym łóżku, nie wiedziałam gdzie jestem tym bardziej z kim . Byłam na siebie o to zła, że nie potrafiłam się kontrolować i co spowodowało moje omdlenie. Wstałam powoli i poczułam ból z tyłu głowy, zachwiałam się ale szybko złapałam kontrolę nad swoim ciałem. Rozejrzałam się po pokoju i już wiedziałam gdzie jestem . Był to domek w którym poznałam Lucasa i Emmę. Tylko co ja tutaj robię. Wiem, że chciałam tutaj przyjść, ale się zgubiłam. I gdzie mężczyzna który mnie, tutaj przyprowadził. Wszystko zaczyna to robić się dziwne. Przeszłam do innego pokoju w którym zostawiłam swoją kurtkę. Narzuciłam ją na siebie i postanowiłam się rozejrzeć może akurat znajdę jakąś latarkę. Postanowiłam, że rozejrzę się bardziej po szufladach, na pewno mają tutaj jakąś latarkę. Wszystko było zakurzone, ale mało się tym przejmowałam, pełno było jakichś papierów, przyznam jestem trochę zbyt wścibska i musiałam niektóre przejrzeć . Jak na razie nie znalazłam kompletnie nic ciekawego, pare kartek było napisane językiem którego nie znałam  i nie mogłam nic innego z tym zrobić jak odłożyć . Reszta papierów również wydała mi się nie potrzebna więc wstałam i podeszłam do kolejnej szafki tym razem w poszukiwaniu latarki. W szafce leżała księga, dość gruba, był na niej dość nietypowy znak, nie mogłam odszyfrować, co mógłby oznaczać, więc otworzyłam książkę na przypadkowej stronie. Moim oczom ukazał się tekst tym razem językiem, którego znam od małego, więc z tym nie miałam żadnego problemu . Dla ciekawości przeczytałam kilka linijek, które były już przez kogoś zaznaczone  .
"Tylko krąg na nowo może zniszczyć stary i utworzyć swój własny, pod warunkiem, że osób do tego przeznaczonych jest pięć. Potrzebny jest prowadzący osoba ze znacznie mocniejszą, silniejszą mocą . Nie można pozwolić, aby został nim ktoś kto nie jest do tego przeznaczony [...] ." 
Zbiło mnie to troszkę z tropu. Nie rozumiem o co chodzi z tym całym "kręgiem" do tego to pięć osób... Emma, Eva, Lucas, Colin... A co jeżeli... Co jeśli oni uważają mnie za tą piątą. W końcu powiedzieli mi, że "jestem jedną z nich", absurd. Przewinęłam jeszcze kilka kartek i ponownie ujrzałam zaznaczony tekst tym razem różniący się od poprzedniego :
 "Przeszkodzić Ci mogą jedynie istoty nadprzyrodzone. Jeśli jesteś odważny, staw im czoło, a wygrasz. Jeśli zaś jesteś słaby - pogódź się na przegraną. W tym miejscu i w tym czasie liczysz się ty. Nie możesz ufać nikomu, odpowiadasz za siebie. Posiadasz również urok, na kogo więc padnie i kto będzie twoją ofiarą ? " 
Okej.... teraz to dopiero zrobiło się dziwnie. Chyba za często ostatnio powtarzam to słowo. Tak czy inaczej, muszę to rozszyfrować, większość rozumiem. Ale coś nie daje mi spokoju.. kto niby mi może zagrażać ? Może to ta sama osoba, która dziś zaatakowała Evę ? Ugh.. czemu to jest takie pogmatwane . Zajrzałam do kolejnej szufladki i okazało się, że w końcu znalazłam to czego tak naprawdę szukałam . Postanowiłam jak najszybciej się stąd wynieść, nie mogłam tu przebywać dłużej,za dużo informacji jak na jeden dzień. Otworzyłam drzwi i ujrzałam ciemność, ponownie, jaka miła odmiana... Włączyłam latarkę i rozejrzałam się dookoła, znów las.. Tym razem powinnam z niego wyjść bez żadnego trudu. Przeszłam przez ścieżkę, która prowadziła do wyjścia na drogę, tak też się stało . Przede mną właśnie przejechał samochód, w końcu wśród żywych . Wyglądałam okropnie, moja sukienka była rozdarta, do tego cała brudna jedynie moje włosy wiele się nie zmieniły, nie wiem tylko co z twarzą, ale to chyba najmniejszy problem. Szłam przed siebie. Chciałam być jak najszybciej w domu choć wiem, że jeszcze dość daleka droga. Postanowiłam ściągnąć buty, które były na obcasie, dziwię się, że w ogóle jeszcze je mam, po tylu dzisiejszych wydarzeniach, mogłabym być pewna, że je zgubię. Trzymając w rękach buty, byłam już totalnie zdesperowana, zimno w stopy jedynie uratowała mnie kurta i oczywiście latarka . Usłyszałam za sobą auto tym razem ono zaczęło zwalniać. Przeraziłam się, niejeden zboczeniec mógł się teraz wozić byłam przerażona, postanowiłam iść przed siebie i udawać, że go nie widzę może odpuści . Zaraz potem usłyszałam dźwięk odsuwającej się szyby, a potem głos, który kojarzyłam . Dyrektor. Znaczy Chris. O mój Boże.
Odwróciłam głowę i moim oczom ukazał się piękny samochód o ile się orientuje jest to Mercedes. Był cudowny wyglądał jak milion dolarów, dokładnie to samo można powiedzieć o właścicielu .
-Podwieźć ? - Zapytał z nutką rozbawienia.
-Nie dziękuje, uczono mnie aby nie siadać z nieznajomymi . -Ale ja jestem głupia, czemu ciągle się zapominam kim on dla mnie właściwie jest...Usłyszałam śmiech i zaczerwieniłam się. Ugh.. miałam tego nie robić, co się ze mną dzieje.
-Cassie, nalegam. Przy okazji wyjaśnisz mi dlaczego nie ma Cię na balu, a twoje ubranie jest zniszczone. Moim zadaniem jest dać wszystkim uczniom bezpieczeństwo, pojedziesz teraz ze mną do domu i będziesz mogła się przebrać. Nie mogę pozwolić abyś tak wróciła do domu, co by sobie pomyślała o mnie twoja babcia ? - Zaraz, zaraz skąd on wie, że mieszkam z babcią, a nie z rodzicami ? Kurczę, no tak znów zapominam, że czytał moje dokumenty.. Dziwnie się czuje kiedy on wszystko o mnie wie, a ja o nim kompletnie nic.
-Muszę ? - Spytałam błagalnym tonem .
-Musisz . - Odparł stanowczo, co prawdę mówiąc, spodobało mi się. Skinęłam lekko głową i przeszłam na drugą stronę, aby wsiąść do auta, niestety nie dane było mi otworzyć drzwiczki, gdyż Chris był pierwszy . No tak przecież to jest dżentelmen . Jakbym sama nie potrafiła otwierać drzwi...
-No więc słucham, jak to się stało, że idziesz teraz drogą, a nie jesteś na balu ?
-Przepraszam, która jest godzina ?
-23.40 Nie zmieniaj tematu. Odpowiedz .-Znów ten ton, czemu ja tak na niego dziwnie reaguje.
-Po tym jak wyszedłeś, wróciłeś  ?
-Tak. Cassie proszę nie zmieniaj tematu .- A więc był jeszcze w szkole..
-I czemu już opuściłeś szkołę ? - Chyba właśnie wtrąciłam go w równowagę..
-Rany boskie, Cassie. Czy ty zawsze jesteś taka uparta - Odparł dość łagodnym tonem, czego się nie spodziewałam .
-Okej, już dobra, powiem jak było . No więc zgubiłam się w lesie, przewróciłam i to dlatego teraz tak wyglądam.
-Czemu wcześniej wyszłaś z balu i po co wchodziłaś do jakiegoś lasu ? - No to wpadłam, szybko Cassie szukaj jakieś wymówki.
-Emm... Znudziło mi się, nie chciałam nikogo prosić aby mnie podwoził, wolałam, żeby każdy mógł się wybawić. A do lasu weszłam dlatego, że coś usłyszałam i poszłam to sprawdzić. - Super, kłamstwo za kłamstwem ... Ale chyba uwierzył bo skupił się już na drodze i chyba o czymś myślał. Zaraz podjechaliśmy pod ogromny dom. Był na prawdę wielki, miał ogród i basen i wielką bramę. Niesamowity.
-Wow - wyleciało z moim ust, nie dając mi to powiedzieć w głowie.
-Dziękuje.
-Mieszkasz sam ?
-Na chwilę obecną ? Tak . - Wysiedliśmy z samochodu, chciał otworzyć mi drzwi, ale tym razem to ja byłam pierwsza i sama sobie poradziłam. Szłam dokładnie za nim, przyglądając się nowemu otoczeniu. Było cudownie, musi mieć dużo majątku skoro ma taką posiadłość . Weszliśmy do środka i ponownie doznałam szoku. Wnętrze wyglądało królewsko, nieziemsko. Na pewno zauważył ja na mojej twarzy ten podziw. Pierwszy raz widze aby zwykły dyrektor miał taką chatę.
-Choć pokaże Ci łazienkę i dam ciuchy.
-Na prawdę nie trzeba .. -wiedziałam, że i tak mnie nie posłucha więc nie potrzebnie się fatygowałam. Znów usłyszałam jego śmiech, a następnie wręczył mi parę czystych ubrań . -Dziękuje.
Poszłam we wskazane miejsce i zobaczyłam dużą łazienkę, która miała dosłownie wszystko czego bym potrzebowała. Ściągnęłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic, uznałam, że będzie to najszybszy sposób aby się stąd uwolnić. Natychmiast się umyłam  i ubrałam w nowe ciuchy, które idealnie na mnie pasowały . Wyszłam z łazienki mając jeszcze mokre włosy. Teraz na jego oczach będę wyglądała jak mokra kura. Jak się okazało Chris czekał w pokoju naprzeciwko, tak jak mi obiecywał. Zauważyłam, że on rownież był umyty i ociekał wodą, widziałam jego tył pleców. Gołych pleców. Miał na sobie tylko spodenki, piewrszy raz go tak widzę. Chyba mnie nie usłyszał jak wchodziłam więc postanowiłam się odezwał .
-Przepraszam, że tak bez pukania, ale miałam tutaj przyjść- Jedyna sensowna odpowiedź, w tej sytuacji . Teraz Chris się odwrócił, a ja o mało nie upadłam na ziemię. Był taki boski, jego mięśnie były takie idealne. Jestem okropna, przestań o nim myśleć zamknij oczy. Chyba zauważył, że za długo się patrze na jego brzuch. Więc szybko spojrzałam mu w oczy . Odruchowo jego spojrzenie padło na moje oczy i oboje tkwiliśmy w bezruchu, gapiąc się na siebie. Zobaczyłam, że zaczął się poruszać w moim kierunku, nie mogłam zrobić żadnego ruchu, stałam i patrzyłam i czekałam na rozwój sytuacji . Kiedy dzieliło mnie już tylko pare centymetrów, usłyszałam jego cichy głos.
-Boże, Cassie jak ty na mnie działasz... -Przełknęłam głośno śline, nadal przetwarzając w głowie powoli to co do mnie powiedział.
-N-nie rozumiem - zająkałam się.
-Powiedz mi prawdę Cassie
-Jaką prawdę ?
-Co tak na prawdę było skutkiem opuszczenia balu ?
-Przecież powiedziałam . - Chris podszedł bliżej i chwycił mnie za nadgarstki opierając czołem o moje. Zamknął oczy, a jego szczęka się zacisnęła ukazując piękne kości policzkowe.
-Cassie, martwię się o Ciebie .
-Jako dyrektor czy ....
-Oczywiście, że nie jako dyrektor, to absurd. Znam cię Cassie. - Znam cię, znam cię, znam cię, znam cię. Co to mogło znaczyć ? To śmieszne, ledwie się pojawiłam i nagle mówi, że mnie zna.
-Cóż, ja o tobie nie wiem praktycznie nic. - Wtedy podszedł do mnie bliżej, a jego wargi musnęły delikatnie moje. Byłam sparaliżowana. Potem pocałunek stawał się bardziej namiętny, a ja tego nie kontrolowałam, ale podobało mi się, nawet nie wiecie jak bardzo.

Cześć, postanowiłam pospieszyć się  z tym opowiadaniem mimo, iż jestem cały czas zabiegana . Nie wiem czy wiecie ale kończę gimnazjum i pewnie wiecie ile mam nauki przed egzaminami  :D 
Ale jak wspominałam wcześniej będę próbowała sprostać waszym oczekiwaniom ;)

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 7

Przygotowywałam się właśnie do tegorocznego balu jesiennego. Pierwsze co zrobiłam to siadłam do lusterka i wyciągnęłam potrzebujące kosmetyki, nie miałam ich wiele, iż nie używałam ich często wolałam nie niszczyć sobie twarzy jedynie z czego codziennie korzystałam to tusz do rzęs. Tak więc nałożyłam na siebie puder oczywiście jego odcień wygląda na mnie bardzo blado kochałam wtedy swoją twarz. Pomimo tego, że naturalnie jestem dość blada to i tak z pudrem wygląda to o niebo lepiej. Potem wyciągnęłam i wysunęłam delikatnie tusz do rzęs kilkoma ruchami, już jedno oko miałam z głowy, następne poszło mi równie dobrze, gorzej będzie z elaynerem. Nigdy nie wychodzą mi idealne kreski,  to dlatego  nie używam go zbyt często miejmy nadzieje, że dzisiaj będzie ten wyjątkowy dzień i uda mi się wszystko na "perfekt". Po skończeniu ponownie przejrzałam się w lusterku i stwierdziłam, że wyglądam całkiem znośnie (myślałam, że będzie gorzej) następnym ruchem jaki zrobiłam to było wyciągnięcie czerwonej szminki, ten kolor również uwielbiałam . Kiedy już wszystko skończyłam ponownie spojrzałam w lustro, szczerze powiedziawszy nie poznałam się. Wyglądałam bosko na prawdę, jak to makijaż potrafi zmieniać ludzi, no cóż teraz pora na włosy. Po przemyśleniu czy je pokręcić czy wyprostować stwierdziłam, że najlepiej będę wyglądać gdy je pokręcę, tak więc zrobiłam . Następnym krokiem było nałożenie na siebie sukienki która czekała już na mnie w pokoju . Nie stroiłabym się aż tak bardzo ale jakoś trzeba w końcu wyglądać, prawda? Podeszłam do pokoju i otworzyłam drzwi, spojrzałam na szafę na której leżała sukienka, była ona długa, czerwona, z gołymi plecami . Kiedy ją pierwszy raz zobaczyłam w sklepie od razu wiedziałam, że to właśnie ta. Po założeniu jej stwierdziłam, że wyglądam dość dobrze jak na zwyczajną dziewczynę. Zajrzałam do swojej szkatułki i wyciągnęłam z niej naszyjnik,który również idealnie komponował się z sukienką, po założeniu go usłyszałam dźwięk dzwonka od razu pomyślałam, że to musi być Colin. Drzwi najwidoczniej otworzyła babcia bo słyszałam ich rozmowę . Spojrzałam ponownie w lustro i gdy stwierdziłam, że jestem już gotowa wyszłam z pokoju i zeszłam na dół .
-Zawołam ją, poczekaj -usłyszałam głos babci .
-Nie trzeba już jestem - wzrok Colina i babci od razu pobiegł w moją stronę, patrzyli się na mnie tępo i nikt nic nie mówił - jest aż tak źle ?
-Nie jest źle,po prostu wyglądasz jak swoja matka gdy po raz pierwszy szła na taki bal, jesteś śliczna  -widziałam w oczach babci wzruszenie, a mi zrobiło się żal, że nie ma tu ze mną mamy mogła by powiedzieć, że świetnie wyglądam i jaka jest ze mnie dumna. Wzięłam głęboki oddech i zeszłam z ostatniego już schodka
-Dziękuje babciu, możemy już iść Colin ?
-Tak, a i byłbym zapomniał przepięknie wyglądasz -chyba się zarumieniłam, ale no przepraszam bardzo to było z jego strony miłe, a ja bardzo łatwo się zachwycam takimi małymi słowami, nic na to nie poradzę .
-Dziękuje, poczekaj wezmę jeszcze torebkę i założę buty
-Jasne mamy czas obiecuję ci, że to będzie twój najlepszy bal
- I pierwszy  - uśmiechnęłam się na co on również zareagował podobnie -dobra możemy jechać. Po moich słowach Colin otworzył mi drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Później jak dżentelmen otworzył mi drzwi do swojego auta, to było miłe z jego strony, nikt się jeszcze tak nie zachował, może dlatego, że nie miałam takiej okazji. Na miejsce dotarliśmy po paru minutach, pod szkołą było już pełno samochodów i dużo ludzi koło szkoły jak i zapewne w środku . Nie lubię takich imprez ale zobaczymy co z tego wyniknie.
-Wchodzimy do środka ? - Colin zapytał się mnie i podał mi ramię.
-Wchodzimy - złapałam jego ramię i ruszyliśmy w stronę wejścia do szkoły . Przed wejściem do sali każdy robił sobie zdjęcie, aby mieć pamiątkę . My również ustawiliśmy się do zdjęcia Colin objął mnie w tali, a ja zarzuciłam mu rękę koło szyi i uśmiechnęłam się, nie lubiłam robić sobie zdjęć zawsze myślałam, że wyjdę paskudnie, okaże się jak wyszło to mam nadzieje, że nie będzie nadawało się do kosza. Po zrobieniu zdjęć udaliśmy się się na salę w której było już większość uczniów.
-Przyjdzie Eva ?
-Z tego co wiem to tak, zatańczymy ? -ten to umie sobie wybrać okazje akurat jak leci wolna piosenka, cwaniar jeden .
-Zapomniałam kroków -wypaliłam, ale jestem głupia. Ale Colin najwidoczniej wziął to za żart bo się uśmiechnął i wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Kłamczucha - szepnął mi do ucha i przybliżył do siebie, a potem daliśmy się już ponieść muzyce i tańczyliśmy delikatnie w jej takt . Było przyjemnie, lubiłam takie typu piosenki, powolnie i smętne. Dają one dużo do myślenia .Kiedy skończyła się piosenka podeszłam do stoiska z napojami i wzięłam dla siebie sok, który  powoli sączyłam patrząc tępo w jeden punkt . Po chwili poczułam kogoś koło siebie, spojrzałam w tamtą stronę i mój wzrok poszedł do góry i ujrzałam te piękne szare oczy .
-Dobry wieczór Cassie - powiedział cicho Chris.
-Podobno w miejscach publicznych mamy sobie nie mówić po imieniu .- odpowiedziałam nadal patrząc w ten sam punkt przed siebie.
-Hej, jestem dyrektorem mi wszystko wolno - zaśmiał się na co i ja zareagowałam podobnie
-Jasne, nie wiem czy wiesz ale bardzo dziwnie jest mi się zwracać do kogoś po imieniu, w dodatku do starszych . - Chris ponownie się zaśmiał ale tym razem nie miałam pojęcia co go tak rozbawiło .
-Tylko o 4 lata - Zrobiłam wielkie oczy. Właśnie powiedział mi ile ma lat . I w dodatku jest taki młody.Młody Bóg. Przesadzam, prawda?
-Nie wierzę, że jesteś dyrektorem
-Ja też, ta posada miała być moja ale nie spodziewałem się, że to nastąpi tak szybko .
-Nie jesteś z tego zadowolony ?
-Jestem owszem to bardzo dobra praca, w dodatku trafili mi się wspaniali uczniowie, może z paroma wyjątkami . - Odwróciłam w jego stronę głowe i delikatnie się uśmiechnęłam .
-Zatańczysz ? - Przerwał to dziwne napięcie, które teraz się stworzyło, byłam mu za nie wdzięczna.
-Z przyjemnością - chwyciłam delikatnie wysuniętą już dłoń Chrisa, a on pociągnął mnie powoli na parkiet, akurat przemienili piosenkę i włączyli tę która podobała mi się od bardzo dawna była to Lorde  . Ta piosenka sprawiała, że gdy zamknęłam oczy czułam się jak w  innym świecie pełnym dramatyzmu i miłości . A sposób  w jaki poruszał się Chris był doskonały byłam tak blisko niego, że mogłam poczuć jego umięśniony tors oraz masywne ramiona, był skupiony i wyprostowany jak zawsze. Tak świetnie się przy nim czułam, to dziwne, ponieważ rzadko kiedy ktoś podobał mi się aż w takim stopniu, jak on to robi ?
-Wyznam ci coś -szepnął mi do ucha - uwielbiam te piosenkę - jego oczy ponownie wpiły się w moje i patrzyły jakby szukały jakieś odpowiedzi .
-Więc mamy podobny gust - uśmiechnęłam się do niego, a on nadal był poważny -coś się stało ?
-Nic, nic tylko właśnie zdałem sobie z czegoś sprawę .
-Z czego ?
-Nie mogę ci tego powiedzieć ale muszę cię przeprosić, mam pewną rzecz do zrobienia, wybacz mi dobrze?
-Oczyścicie - uśmiechnęłam się do niego, ale w głębi duszy źle mi się zrobiło, że już sobie idzie.
-Nie martw się niedługo wrócę, więc zamawiam jeszcze jeden taniec -cholera jasna czy on na prawdę czyta mi w myślach bo już powoli staje sie to dziwne. Kiedy Chris poszedł ja podeszłam do Colina który stał z Lucasem, Emmą i Evą . Przywitałam się ze wszystkimi i stanęłam obok Colina.
-Jak bawicie ? - uśmiechnęłam się do nich, ale każdy miał dziwnie miny .- Coś się stało ?
-Tak, można powiedzieć, że tak - Odezwała się Emma
-Co się stało ? -Natychmiast moja mina przybrała inny kształt, przejełam się nawet bardzo wyglądali na bardzo poważnych.
-Ktoś przedtem zaatakował Evę, podczas gdy ona była w klasie - Nie rozumiem, po pierwsze to po co Eva była w klasie skoro,zabawa jest tutaj. A po drugie to zamarłam .
-Jak to ktoś zaatakował ? Nie wiecie kto to mógł być ?
-Miał maske - dlaczego tu wszystko jest dziwne... Jaki gość przychodzi w masce na bal, żeby kogoś zaatakować . To zaczyna robić się chore . W sumie to już od dawna zaczynało się robić dziwne.
-Dobra, Eva nic Ci nie jest ?
-Nie na szczęście Lucas z Emmą tamtędy przechodzili, miałam szczęście.
-A teraz mi powiedź co robiłaś w klasie - spojrzałam na nią surowym wzrokiem .
-Zostawiłam tam swój długopis. - ta, prawie jej uwierzyłam. Zaśmiałam się i odwróciłam idąc do wyjścia, czułam, że każdy mnie okłamuje, a ja nie mam zamiaru znosić takiego traktowania. Słyszałam za sobą głosy wołania, ale ja tylko przyśpieszyłam kroku. W końcu wyszłam ze szkoły i podążyłam drogą do domu. Wiem jak bardzo to było nie rozsądne z mojej strony ale nie zniosłabym dalej siedzenia tam z ludźmi którym próbowałam zaufać. Chciałam uwierzyć im w te wszystkie bajeczki o magii, ale teraz wiem, że nie potrzebnie się trudziłam .
Było mi zimno, szłam już dobre 10 minut, a droga dłużyła się zamiast się zmniejszać. Trzęsłam się z zimna, nie miałam żadnej latarki, a torebke zapomniałam wziąć z pośpiechu . Mam nadzieje, że ktoś mi ja odda, albo jutro będzie leżeć tam gdzie leżała. Nie chciałam się teraz tym zamartwiać i tak miałam za dużo na głowie.
Dziwiło mnie, że już od dłuższej chwili nie jechało ani jedno auto, co nie za bardzo mnie cieszyło, gdyż szłam otoczona lasem. Nagle przypomniałam sobie wejście do lasu w którym znajdował się domek. Wiem, że to szaleństwo ale miałam zamiar tam pójść, przypomniałam sobie, że gdy byłam z Colinem zostawiłam tam swoją kurteczke, jak j mogłam o niej zapomnieć. Teraz tylko pytanie czy znajdę dobre wejście, nie jestem do końca pewna jaka to była droga. Wcale się nie będę dziwiła jeżeli zabłądzę. Dlaczego nic mi się dziś nie udaje !? Gdybym jeszcze nie zapomniała torebki przynajmniej miałabym telefon, latarke i wszystko co jest mi w tej chwili potrzebne. Weszłam głębiej w las mając nadzieję, że dobrze trafie. Byłam przerażona, cały czas słyszałam jakieś odgłosy albo kroki. Wmawiałam sobie, że muszą to być jakieś zwierzęta, w końcu to las. Zaczynałam sie na prawdę martwić, ponieważ szłam już dość długo, a domku nie było śladu, nie możliwe żebym zabłądziła. Jeszcze niech mnie tutaj coś pożre to będzie wspaniałe zakończenie tego dnia. Usłyszałam coś za sobą tym razem to były kroki. Odwróciłam natychmiastowo głowę, ale nic nie zobaczyłam, czułam się jak w jakimś tanim filmie młodzieżowym w którym dziewczyna kłóci się z chłopakiem ucieka do lasu a tam spotyka psychopatę, który trzyma w dłoni nóż, a potem ją dźga. Może zbyt wszystko wyolbrzymiam ale na prawdę tak zaczynam się czuć . Nadal szłam przed siebie mając nadzieję, że spotkam po drodze domek, niestety teraz byłam prawie pewna, że weszłam w nie tą ścieżkę. Mogłam przeczuwać, że coś pomylę . Zatrzymałam się na chwilę aby pomyśleć co dalej gdy nagle czyjaś ręka zatkała moje usta, a druga obezwładniła moje ciało . Byłam sparaliżowana. Siłą próbowałam się odwrócić, ale ucisk sam się rozluźniał i sam odwrócił mnie w swoją stronę, a potem pamiętam jak ciągnie mnie za sobą. Był to mężczyzna niestety nie widziałam jego twarzy, ponieważ miał na sobie kominiarkę . Moje powieki zaczęły słabnąć sama nie wiem czym to mogło być spowodowane, ale poczułam znów czyjąś dłoń na brzuchu i poczułam jak ktoś mnie unosi. Potem, zasnęłam .

______________
Heeejoo :D

Piszcie czy mam dodawać szybciej rozdziały czy tak jak jest teraz jest dobrze :D

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 6

To co usłyszałam wczoraj od Evy zbiło mnie z tropu, nie widziałam w tym sensu. Gdy spytałam " co wiedzą  " powiedziała, że wiedzą o NAS następnie spytałam o kogo chodzi, popatrzyła na mnie jak na głupią, a potem wypowiedziała słowa "starszyzna".  Pierwszy raz usłyszałam tą nazwę, ta "starszyzna" od razu skojarzyła mi sie ze starszymi ludźmi, a to trochę dziwne bo jak mogą zagrażać nam starsi ludzie. Na prawdę nie widziałam w tym żadnego sensu. To wszystko dzieje się za szybko, nie jestem w stanie chwile pomyśleć nad tym wszystkim racjonalnie, a powinnam . Tak czy inaczej pora już wychodzić do szkoły, jeszcze tego mi brakowało, żeby się spóźnić na zajęcia. W między czasie przypomniałam sobie, żeby dziś zanieść dyrektorowi pracę, którą obiecałam zrobić do gazetki. Wyjechałam z podwórka i pojechałam w stronę szkoły, już mi zbrzydła ta szkoła mówiąc kolokwialnie mam ją w dupie.  Nie lubiłam się uczyć, wszystko i tak zapamiętywałam z lekcji, jedyne co lubiłam robić to pisać, szło mi tak łatwo. Myśli przelewałam na czystą kartkę, od lat piszę pamiętniki, a dokłanie od 10 roku życia kiedy umiałam płynnie pisać pomimo licznych błędów które popełniałam . Taki pamiętnik to na prawdę fajna sprawa, zawsze można wrócić do dawnych chwil, a czytając je czuję jakbym znów była małą dziewczynką. Pisanie pamiętników mam po mamie to ona ciągle je pisała, a ja widząc ją codziennie z piórem w ręce również się od niej tego nauczyłam, nie żałuję tego ani trochę.

Zaparkowałam koło szkoły i wyszłam z samochodu. Wchodząc do szkoły znów zobaczyłam wielki napis rzucający się w oczy o informacji o dzisiejszym balu. Nie cieszyłam się tą wiadomością, z niechęcią na to idę, gdyby nie Colin i jego przeuroczy uśmiech nie poszłabym . Tak więc dziękuje ci Colinie Piękny Uśmiech . Podeszłam do swojej szafki i wyciągnęłam książki do angielskiego, przynajmniej nie będę się nudzić. Pobiegłam w stronę klasy której nie wiem czemu ale nie mogłam znaleźć. A to dziwne bo nie pierwszy raz byłam w tej sali, teraz to już na pewno się spóźnię. No nic, zaczęłam znów szukać sali z numerem 31 szłam korytarzem, a następnie skręciłam w prawo, trafiłam. Chwyciłam za klamkę i pociągnęłam za nią ale drzwi były zamknięte, co jest ? Zaczęłam mocniej naciskać na klamkę ale nie drgnęła, super. Wyciągnęłam po raz kolejny plan lekcji i spojrzałam na niego, nie możliwe żebym pomyliła sobie dni ! Kurczę, jednak pomyliłam, teraz powinnam iść do sali 56 na historie. Spóźnię się na lekcje u dyrektora, no to super to już drugie spóźnienie u niego o ile się nie mylę. Ponownie poleciałam do swojej szafki i wyciągnęłam zamiast angielskiego historie i znów zaczęłam biec. Na drodzę stanęły mi schody których nie cierpiałam było ich dość dużo, ale co to dla mnie. Sapałam już jak nienormalna, aż w końcu stanęłam przed klasą 56 chwyciłam za klamkę i pociągnęłam za nią. Weszłam do środka na szczęście pisał coś na tablicy, postanowiłam to wykorzystać i przejść cicho do swojej ławki.
-Dzień dobry panno Cassie  - wtopa przez wielkie W .
-Dzień dobry proszę pana wiem, że się spóźniłam ale to na prawdę się już nie powtórzy. - może i głupia wymówka ale zawsze pomaga.
-Mam nadzieję- czemu do jasnej cholery jego wzrok jest aż taki, no, nie mogę nazwać to uczucie kiedy na mnie patrzy, to tak jakby hipnoza, ma takie hipnotyzujące oczy, że aż mam ochotę go pocałować. Odwala mi wiem, ale nic nie poradzę tak na mnie działa. Jestem chora serio, ale w końcu nie ja jedna to czuję, podobno 99% dziewczyn szaleje na jego punkcie, to mi nie można już oszaleć ? Nie daje mi się skupić, czasami patrzy na mnie jakby czytał mi w myślach przerażające uczycie, nawet nie wiem kiedy ta lekcja, aż tak szybko zleciała, gdy wszyscy wyszli ja podeszłam do dyrektora .
-Zrobiłam dla pana ten artykuł do gazetki - podszedł bliżej mnie przeniknąwszy mnie wzrokiem, aż przeszły mnie ciarki.
-Przyjdź do mojego gabinetu za godzinę to porozmawiamy o tym, a teraz pozwól, że wybaczysz ale mam pilną sprawę do zrobienia.
-Oczywiście, rozumiem  - wychodząc nadal jego oczy były wbite w moje, zaczynałam się go obawiać na prawdę miałam złe przeczucia, może nie złe, ale przy nim czułam się czasami dziwnie jakby na prawdę potrafił czytać mi w myślach, a jego wzrok na prawdę przyciągał mnie magnetycznie. Po tym jak on wyszedł z klasy ja wyszłam zaraz po nim . Zeszłam na dół ponownie do swojej szafki aby wyciągnąć nowe książki.

Po chemii (na której już prawie spałam) poszłam do pokoju dyrektora, zapukałam i gdy usłyszałam głos weszłam do środka. Ponownie przywitałam się z dyrektorem, a ten wskazał ręką na krzesło abym usiadła, tak więc też zrobiłam.
-Możesz teraz mi dać to co przygotowałaś - zrobiłam co kazał, gdy podałam mu kartki zaczął je analizować.
-To jest na prawdę dobre dziękuje, że poświęciłaś swój wolny czas .
-Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość - uśmiechął się po raz pierwszy ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów, był taki perfekcyjny, a jego postawa . Perfekcyjny .
-O czym myślisz Cassie ? - o kurczę, czyżbym się trochę rozmarzyła.
- O niczym .
-Niech będzie. Przychodzisz dzisiaj na bal jesienny ?
-Tak, niestety -ostatnie słowo powiedziałam bardziej do siebie ale widocznie usłyszał .
-Czemu niestety, każda dziewczyna marzy zawsze o tej chwili .
-Nie ja . - taka była prawda nie było to moim marzeniem aby tam dziś iść, jak wcześniej wspomniałam zrobiłam to dla Colina .
-Tak czy inaczej nikt cię nie zmusza abyś tam dziś szła.
-Tak wiem, ale postanowiłam zmienić coś w swoim życiu więc zacznę od tego, że pójdę na ten cholerny bal- ups brzydkie słowo przy dyrektorze, poniosło mnie, mam przesrane - przepraszam wyleciało mi za szybko z ust.
-I to jeszcze z takich pięknych - chyba trochę zastygłam, nie wiedziałam co powiedzieć. - A i mów mi Chris, ale tylko prywatnie, nie jestem aż taki stary .-mrugnął do mnie oczkiem. Okej, teraz już wiem, że coś jest nie tak dlaczego ten mega przystojny, wspaniały i piękny nauczyciel właśnie pozwolił mi do siebie mówić na TY przecież nawet go nie znam, a co gorsza jest moim DYREKTOREM . Czy ja jestem w jakimś piepszonym filmie, bo takie rzeczy raczej nie dzieją sie na co dzień .
-W takim razie ja powinnam panu powiedzieć, aby się pan również do mnie zwracał na ty skoro ja dostałam takie pozwolenie to trochę dziwne, żeby pan nie mógł .
-Umowa stoi Cassie. Życzę ci miłego balu. - i ponownie się uśmiechnął.
-Tobie również, matko jak to dziwnie brzmi, na prawdę może jednak przystaniemy do tego co było ?
-Cassie ja na prawdę nie oczekuje od ciebie tego abyś się do mnie zwracała "proszę pana", chyba że na lekcji w tedy to już jest konieczne.
-Dobrze, ja już pójdę bo znów się spóźnię na lekcje .
-Spokojnie nie wpisałem ci spóźnienia, wiedziałem że przyjdziesz - nadal się dziwnie poczułam ... ale jak zobaczyłam kolejny raz jak się uśmiecha wszystkie moje obawy minęły.
-Do widzenia .
-Raczej do zobaczenia na balu - uśmiechnął się co ja również odwzajemniłam i wyszłam z jego gabinetu .


--------------------------------------------------------------------------------------

Dzień dobry ! :D
Otóż, mam pewien dylemat, ponieważ uwielbiam pisać, ale robi mi sie cieplej na serduszku jeżeli ktoś to czyta, pomimo wyświetleń, nie wiem czy komuś podoba się opowiadanie. Chciałabym abyście komentowali i mnie poprawiali jeżeli jest cos napisane źle. Lub gdybym przynudzała to również piszcie :D

Tak czy inaczej pisać będe dalej :D Nie rezygnuje tak szybko ;)

środa, 11 marca 2015

Rozdział 5

Zeszłam na dół i przywitałam się z babcią, przez cały wczorajszy wieczór, dręczyło mnie to aby zapytać się babci, czy to co się wczoraj dowiedziałam jest prawdą, ale nie mogłam. Dałam im słowo, nie chciałam go złamać, nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy, ale co raz bardziej mnie to przekonuje. To jest na prawdę nie do pomyślenia, jacyś obcy ludzie, mówią mi kim jestem, ale to ja powinnam wiedzieć kim jestem na prawdę. Dziwnie się czujemy kiedy ktoś chce nam coś wmówić, dlatego ja nadal miewam dziwne odczucia.
Z myśli wytrąciła mnie babcia, która powiedziała, że już powinnam jechać do szkoły bo się spóźnię. Strasznie mi się nie chciało iść do szkoły, byłam leniem z mamą było łatwiej jak mówiłam, że mi się nie chce to zostawałam, nie miała nic przeciwko, z babcią będzie trudniej, ale nie chciałam sobie w sumie robić przerw już na początku . Wsiadłam do auta i zapięłam pasy, a następnie wyjechałam spod domu, w stronę szkoły . Gdy już byłam na miejscu, zaparkowałam i weszłam do środka zauważyłam wielki napis na którym było napisane " bal jesienny" jeee, niezmiernie się ciesze. A tak serio to nie wiem po urządzać takie bale, dla mnie to jest kicz. Nigdy mnie coś takiego nie kręciło, tym bardziej, że trzeba przyjść z osobą towarzyszącą, to jest dopiero gówniane. Podeszłam z dziwnym wyrazem twarzy do szafki, ale przeszkodził mi Colin.. co ten człowiek chce.
-Cześć, jest sprawa, pewnie zauważyłaś ten wielki napis na korytarzu
-Owszeeem trudno, żeby nie zauważyć - nie błagam nie rób to co myślę, że zaraz zrobisz.
-Więc chciałem każdego ubiec i czy poszłabyś ze mną na ten bal ? - Słodko, na prawdę słodko wyglądał jak się próbował starać, nie mogę tak na niego patrzeć i mu odmówić .
-Czy ja mogę to przemyśleć ?
-Oczywiście - Uśmiechnął się słodko . - Jaką masz teraz lekcje ?
-Chemia - spojrzałam na kartkę na której był plan lekcji .
-Dobrze się składa bo ja również
-To ty masz ze mną lekcje ?
-Jestem aż taki niezauważalny ? - Trochę się speszył ale wiedział, że to było na żarty, polubiłam go. Zaśmiałam się razem z nim, a na jego policzkach za widniały rumieńce, uwielbiam jak chłopak ma rumieńce, jest taki kochany i słodki. Weszłyśmy do klasy, a ja zauważyłam brak jednej osoby, Evy . Siadłam więc na miejscu gdzie przeważnie siedzę, a nade mną pojawił się Colin.
-Zajęte ?
-Nie - byłam zaskoczona, ale zauważyłam, że na jego miejscu gdzie wcześniej siedział nie było Lucasa, a to z nim wcześniej siedział - Gdzie są wszyscy, nie ma ani Lucasa, ani Evy.
-Zapomniałaś jeszcze o Emmie
-słusznie. Więc powracam do pytania, nie wiesz czemu nikogo nie ma ?
-Nie mam pojęcia, dobra cicho bo zaraz nas upomni - od tej chwili, nikt się nie odezwał, ale zaraz zauważyłam karteczkę na której pisało " przemyślałaś to już ? ", przewróciłam oczami i napisałam " nie lubie takich imprez, ale powiedzmy, że pójdę " . Colin nic już nie odpisał tylko wysłał mi uśmieszek.
Kocham takich sympatycznych ludzi jak on potrafią podnieść na duchu, czemu nigdy wcześniej nie potrafiłam z kimś tak rozmawiać . W końcu zadzwonił dzwonek na przerwę, koło mnie cały czas trzymał się Colin, przynajmniej zastąpił mi Evę chwilowo bo inaczej to bym tutaj chodziła sama, a tak to mogę z kimś pogadać. Przez chwile zastanowiłam się czy taki bal rzeczywiście może być dobry, byłam na takim tylko raz, a nawet na nim nie tańczyłam, choć uwielbiam taniec ale nie w parach tylko indywidualny, nigdy nie tańczyłam z drugą osobą, nie mam pojęcia jak to by wyglądało. Gorzej jak się przy nim ośmieszę, a tego bym oczywiście nie chciała. Może po prostu go uprzedzę wcześniej ..
-Colin słuchaj, jest taka mała sprawa - nie widziałam czy dobrze robię, ale na pewno rozsądnie postąpiłam. - Co do tego balu, musisz wiedzieć, że ja nigdy nie tańczyłam .
-Nigdy ? - albo udawał zaskoczonego albo na prawdę był, nie mogłam ocenić po jego minie .
-No tak, to aż takie dziwne ?
-Nie wierzę ci - dobra, teraz to ja byłam w lekkim szoku, ale mniejsza o to .
-Ale nie rozumiem po co miałabym w takiej sprawie kłamać..
-Przyjdź dziś do domku w lesie koło 17 to sprawdzimy twoje umiejętności .
-Myślę, że znajdę chwile - uśmiechnęłam się do niego, co on również odwzajemnił. A potem zadzwonił dzwonek i tak spędziłam mniej więcej czas w szkole, czyli zwyczajnie .

*

Chyba tak trochę zapomniałam drogi do tego lasu, nie mogę się połapać, jak to się szło. Mam nadzieje, że niedługo zauważę te wejście do "lasu" . Kurczę, czemu nie zadzwonię po prostu do Colina, jezu czasem mój mózg się wyłącza szkoda, że przy tych najpotrzebniejszych chwilach.
Nacisnęłam słuchawkę i usłyszałam pierwszy sygnał, drugi, trzeci... aż w końcu się odezwał .
-Co tam ?
-Jesteś już na miejscu ?
-Tak, niech zgadnę, masz problem z dojściem na miejsce  ?
-Tak jakby. -usłyszałam śmiech w słuchawce - Ej nie śmiej się, była tam tylko raz .
-Nie śmieje się
-Kłamczuch, słyszę jak się podśmiechujesz - zrobiłam sama do siebie poirytowaną minę .
-I co pewnie chcesz, żebym po ciebie wyszedł
-Skoro proponujesz, to tak z chęcią. - Znów usłyszałam śmiech. Kretyn .
-Obróć się - zrobiłam co mi kazał i zobaczyłam go na skraju drogi, jak mogłam nie zauważyć tego wejścia, to ze mnie jednak jest kretynka. Podbiegłam do niego i przywitałam się z nim . Popatrzył się z góry na mnie chciał coś powiedzieć, ale go ubiegłam .
-...Nawet nic nie mów ..- znów zrobiłam minę poirytowania, każdy się mógł pomylić .
-Nie chciałem, przysięgam - Tak, mówienie prawdy mu nie wychodzi, bo ponownie się roześmiał, ale tym samym i zarażając mnie, przy nim nie mogę się poważnie zachowywać. -Tada jesteśmy na miejscu, mam nadzieje, że już się nie zgubisz więcej . Wejdźmy do środka . -Ciekawa jestem co ten dureń przygotował dziwię się, że mu w ogóle zaufałam, ale nie wygląda na kogoś kto miałby ze zamiary .
-Możesz mi powiedzieć ten twój "szalony" pomysł ? -
-On nie jest szalony. - Wyciągnął radio i włączył muzykę, a ja nadal patrzyłam się na to co ma zamiar zrobić . Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń, byłam zdezorientowana, ale domyśliłam się już wcześniej co zamierza zrobić, nie było to trudne do odkrycia. Chwyciłam jego dłoń, a on od razu szybkim ruchem mnie do siebie przygarnął, uśmiechnęłam się sama do siebie, ponieważ mi się to spodobało. Potem można powiedzieć, że było tylko lepiej, jego ruchy były lekkie i szybko połapałam się jak to wszystko ma wyglądać, a potem tańczyłam jakbym była do tego stworzona.
-Masz to po swojej mamie . -po długiej chwili ciszy odezwał się .
-Skąd wiesz ?
-A ty skąd tego nie wiesz, nigdy nie widziałaś jak tańczy?
-Nie miałam okazji, skąd ty takie wiele o niej wiesz, w ogóle wy wszyscy coś o niej wiecie ..szkoda tylko, że mi na ten temat nic nie wiadomo . Dobra nie ważne, co robimy ?
-Czekamy
-Na co jeśli mogę wiedzieć?
-Napisała do mnie Eva, żebyśmy się tu spotkali wszyscy - nałożył nacisk przy słowie "wszyscy" więc i mnie miał na myśli .
- Kiedy przyjdą ? - po moich słowach nagle się pojawili w drzwiach, to było dziwne.
-Dobrze więc zaczynajmy, powiem prosto z mostu . -Eva trzymała każdego w napięciu, sama jakos obawiałam się tego co ma nam powiedzieć. - Oni wiedzą...

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 4

Weszłam do klasy z małym opóźnieniem, przyznam, że lubię sobie dłużej pospać. Najgorsze było to, że spóźniłam się na lekcje mojego dyrektora, który nic nie mówiąc spojrzał na mnie, a ja cała się zaczerwieniłam nie znając powodu, przeprosiłam za spóźnienie i podeszłam do Evy, która siedziała już w ławce jak każdy inny.
-Dobrze możemy przejść do lekcji . - ostatni raz popatrzył się na mnie i odwrócił się do tablicy, aby kontynuować lekcje. Nie znosiłam sposobu w jaki na mnie patrzył co raz bardziej czułam z nim jakąś silną więź, może to dziwne ale tak było. Evy siedziała pisząc coś w zeszycie przywitałam się z nią ale nie odpowiedziała, nagle oderwała się od pisania i popatrzyła na mnie.
-Coś ci pokaże po szkole tylko muszę wiedzieć czy nikomu nie powiesz - Robiło się coraz dziwniej, a najgorsze było to, że ona na serio mówiła prawdę, mam nadzieje, że to nie będzie jakiś trup czy coś w ten deseń, oczywiście zaśmiałam się z moich myśli co od razu Evy zauważyła i spiorunowała mnie wzrokiem .
-Sorki, nie śmiałam się z tego, oczyścicie, że możesz mi zaufać .- uśmiechnęłam się do niej co ona również od razu odwzajemniła. Przeszłam do lekcji bo wydawało mi się, że zaraz zostaniemy upomniane przez nauczyciela. Rozejrzałam się po klasie, ponieważ chciałam zobaczyć, jak zachowują się dziewczyny na jego lekcji, cóż każda patrzyła się na niego to normalne. Nienormalne było to, że serio nie odrywały od niego oczu nawet gdy kazał pisać, większość nadal jakby nie rozumiała co się do nich mówi, były jakby zauroczone, wyglądały jakby były tylko duchem w tej klasie. Bez przesady rozumiem, że jest on przystojny i ma tak niewyobrażalnie hipnotyzujące oczy, albo jego ciało, wygląda jak ...
Fajnie . Mówię na kogoś, a zachowuje się identycznie, jestem porąbana, muszę z tym skończyć, dlaczego nigdy nikt mi się nie podobał, a nagle spodobał mi się mój własny nauczyciel . To jest na serio chore, muszę z tym skończyć i to najlepiej od teraz, koniec z myśleniem o nim, koniec.
Kiedy rozdzwonił się dzwonek wszyscy wyszli z klasy, byłam przy drzwiach kiedy usłyszałam swoje imię, odwróciłam się i moje oczy spotkały się z JEGO oczami . Przez chwile patrzyłam na niego jak na coś wyjątkowego, nie chciałam tego kończyć ale musiałam, bo sama zauważyłam, że to było dziwne.
-Tak ? - Zapytałam
-Podobno interesujesz się pisaniem, czy mogłabyś przygotować artykuł do gazetki ? -  Pewnie dowiedział się wszystkiego z moich dokumentów, że też chciało mu się je czytać. No ale w końcu jest dyrektorem każdego ucznia powinien znać .
-Dobrze, mogę napisać, na kiedy to jest?
-Masz tydzień, zawsze możesz przyjść do mojego gabinetu, może się przydam - Powiedział to tak powoli i tak jakby z nutką nadziei. Ah, ten jego wzrok, jak tu nie odmówić, jest po prostu za bardzo przekonujący . Nie wspominając już o jego stanowczości, widać, że jest poważnym mężczyzną z którym nie ma żartów . A mnie to kręciło, może podoba mi się dlatego, że jest inny od wszystkich chłopaków. Wyróżnia się przede wszystkim postawą jaką ma.
Wyszłam na korytarz i szukałam wzrokiem Evy, która stała koło jakiegoś chłopaka, kiedy oboje mnie zauważyli, ucichli podeszłam do nich bliżej i przywitałam się z chłopakiem, którego wcześniej nie widziałam.
-Jestem Colin - Przyznam był przystojny, ale nie był w moim typie..
-Cassie, on również z nami idzie? - przez chwile byłam zdezorientowana, iż nie wiedziałam o co jej chodzi, ale przypomniałam sobie wcześniejszą rozmowę o tym, że ma mi coś do pokazania po szkole .
-Nie możesz mi powiedzieć dokąd idziemy ?
-Nie bo może ktoś usłyszeć
-No i co z tego, weź mnie nie strasz bo serio zaczynam się tego wszystkiego obawiać patrzyłam wielkimi oczami na Evy i na Colina, ale nikt nic już nie powiedział, potem tylko zadzwonił dzwonek więc musiałam iść na kolejną lekcje, przez nich nie będę się mogła spokojnie skupić na lekcji, tylko będę myślała czy przypadkiem nie zostanę w coś w plątana, miewam teraz takie uczucie. Nie wiem czy powinnam im zaufać ..

*

Wyszłam ze szkoły czekając obok drzwi na Evy która miała za chwile przyjść, tylko poszła szukać Colina, coraz bardziej robiło się dziwniej, nie podobało mi się to i chciałam się wycofać, ale moja ciekawość zwyciężyła i musiałam się dowiedzieć co mają mi do pokazania.
-Jesteś, dobrze możemy iść
-Teraz dowiem się gdzie idziemy?
-Do lasu - Evy uśmiechnęła się chociaż nie byłam pewna czy to nie był chytry uśmiech, jeżeli coś zaplanowali to ją chyba uduszę.
-Fajnie, a dowiem się po co ?
-Na miejscu wszystko ci wyjaśnimy
-Niech będzie - Szliśmy już dobre 15 minut i żadne z nas sie nie odzywało, panowała dość niezręczna cisza, ale może to i lepiej, mogłam na spokojnie jeszcze przemyśleć to co robię. W końcu zatrzymali się patrząc na wejście do lasu .
-No to w drogę - powiedziała Evy i nadal szłam za nimi, nie rozumiejąc co się dzieje. W końcu ujrzałam coś jakby małe wejście do jakiegoś domku. Zrobiłam dziwną minę, jakby to były żarty, zaśmiałam się.
-I to jest to takie niezwykle ważne? Domek w lesie, serio ?
-Wejdziesz to się przekonasz - Znów szłam za nimi, Colin wydawał się strasznie cichy albo po prostu nie miał się co wypowiadać, sama nic nie mówiłam prawie, więc nie będę osądzać .W środku nie było nic podejrzanego, ale zobaczyłam, że nie jesteśmy tu sami w domku siedziała jedna dziewczyna i chłopak. Trochę zbiło mnie to z tropu.
-Poznajcie się to jest Emma, a to jest Lukas - Przywitałam się i nadal patrzyłam się na każdego jak na debila, nie dziwne, w końcu tylko ja nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi .
-Słuchaj Cassie, obiecuj nam, że to co usłyszysz nie wywoła u ciebie zawrotu głowy i nie uciekniesz.
-Nie mogę tego obiecać - Zaśmiałam się, po prostu to jakiś żart co oni planują zrobić...Wszyscy popatrzeli na siebie. - Niech będzie, obiecuje . - Zaraz się przekonam czy dobrze wybrałam..
-Zacznijmy od tego, że ty nic nie wiesz o tym mieście i o tych ludziach - przytaknęłam kiwając głową- wszyscy są tajemnicy, nawet twoi najbliżsi, tutaj nie powinno się nikomu ufać, więc to że nam zaufałaś to był błąd, nie powinnaś była tak od razu się zgadzać wiem, że miałaś wahania czy iść czy nie ale na takie rzeczy od teraz musisz uważać, swoją droga i tak kiedyś byś tu przyszła. Przejdę do rzeczy, czy wiesz kim była twoja mama, albo powiem inaczej, czy wiesz kim była twoja rodzina.
-Strzelam, że ludźmi - znów zadrwiłam, nadal wszystko wydawało się robione na żarty, obym miała rację.
-Nie śmieszne - powiedziała Emma - kontynuuj .
-Oświecę cię nieco Cassie, twoja rodzinna była związana z magią, twoja mama była wiedźmą, tak samo jak babcia i ojciec . - roześmiałam się, ale gdy zauważyłam, że tylko mnie to bawi, zamknęłam się.
-Powiedźcie, że żartujecie .
-Ale to prawda- odezwał się Colin
-Gówno prawda, myślicie, że to jest śmieszne czy co ? Przyprowadzacie mnie do jakiegoś domku w lesie, żeby powiedzieć mi bujdy o mojej rodzinie, zastanawiam się tylko po co, a ty Evy nie spodziewałam się, że będziesz, aż tak podła .
-Ale to jest prawda, my jesteśmy jakby rodziną, każdy z nas ma moc, ty również Cassie
-To brzmi jak z jakiegoś filmu, chyba musicie przestać oglądać nastoletnią czarownice .
-Udowodnimy ci to .
-Proszę bardzo, lubię patrzeć na magików - mówiąc to zrobiłam dziwny gest rękoma i  ponownie się zaśmiałam . Spojrzałam na każdego, Evy wstała i zamknęła oczy
-igne accendere ignem me invocant te - wymówiła jakieś słowa, a ja nagle nie miałam słów aby opisać sytuacje w jej dłoni był ogień, kulka ognia. Dobra gdzie jest ten hologram czy coś, sama nie wierzyłam w to co myślę, po co miałby ktoś kłamać.. Boże, jakie to wszystko jest dziwne i co niby ja mam z nimi wspólnego . Spojrzałam jeszcze raz na kulke ognia, a zaraz  zobaczyłam jak Evy rzuca ją do kominka, a ta rozpala się w środku . Niezwykłe. Patrzyłam jak głupia, nadal szukając racjonalnego wytłumaczenia . Evy usiadła z uśmiechem na twarzy, a kolejny wstał Colin on również zaczął mówić nie znanym mi językiem .
-Da indicium aque - Colin poruszał dłonią w kierunku umywalki, jeżeli można to tak nazwać, a woda polała się, no nieźle . W co ja się wplątałam . Colin również usiadł, a następny wstał Lucas .
 -Dobra, wierzę wam, tylko po co mi to wszystko mówicie
-Bo jesteś jedną z nas - Popatrzyłam się na Emme .
-Po pierwsze, ja nie czaruje i nie mówię takim językiem jak wy
-Czarować potrafisz, a języka nie trzeba się uczyć, to jest w tobie Cassie. - Ponownie się zaśmiałam, to tak jakby wierzyć w wilkołaki czy wampiry .
-Przepraszam was ale to jak dla mnie za dużo .
-Od zawsze byłaś inna, wiesz to, od dziecka już miewałaś jakieś dziwne przypadki. Pomyśl - miała rację, czasami zdawało mi się, że zrobiłam coś nawet tego nie dotykając.
-Może i tak było ale nie chce mieć z wami nic wspólnego, całe to miasto jak mówisz ma tajemnice, jakie to są tajemnice ? -nagle przypomniałam sobie Evy przemowę, o ludziach i o tym mieście musiałam zapytać.
-Wszyscy tu są inni, może nie wszyscy głupio mówię, niektórzy. - Znów się zaśmiałam bo pomyślałam o wampirach i wilkołakach .
-Co cie tak bawi - Zapytał Lucas
-Po prostu pomyślałam sobie o zjawiskach "paranormalnych" jak wampiry czy wilkołaki . - Nadal zaśmiałam się ze swoich słow, tylko, że nikogo to nie bawiło wręcz przeciwnie, mieli minę jakby mnie chcieli zabić .
-To nie było śmieszne .
-Bo co ?
-Jajco. Do tego mieliśmy dojść, powiedzieć ci potem ale skoro nas wyprzedziłaś to ci już powiem. Boimy się wampirów, żadnego tutaj nie widzieliśmy ale ostatnio dużo osób ginie, albo są pogryzione w lesie, wilkołaków co prawda również tutaj nie ma, ale i tak lepiej na nie uważać, są dość agresywni. - Znów patrzyłam się jak kretynka, nie mogłam uwierzyć, że moje myśli się spełniły, od lat nie mówi się o wampirach czy wilkołakach. Występują jedynie w serialach czy filmach .Nie spodziewałabym się, że kiedyś będę miała z czymś takim do czynienia.
-Co do tej waszej "magii" to muszę się zastanowić co z tym zrobię, nadal wam nie wierze. Może po prostu mnie z kimś pomyliliście ?
-Na pewno nie, twoja rodzinna z tego słynie. - Byłam zła na mamę i babcię, że nic mi nie mówili, a może po prostu nie mieli o czym bo niczego takiego nie było. Rodzina by mnie nie okłamała, chociaż mało się mówiło o przeszłości mamy, ze względu na ojca, nie chciała o nim mówić, a ja ją rozumiałam .Nie mogę na na razie nikogo winić .
-Mamy prośbę, to o czym się dziś dowiedziałaś  ma zostać tutaj, nikt nie może się dowiedzieć, nigdy . Zrozumiano ?
-Niech będzie . - Popatrzyłam jeszcze raz na każdego i wszystko jeszcze raz przemyślałam ale nie znalazłam dobrego rozwiązania na to co mnie dziś spotkało, za dużo jak na jeden dzień.

środa, 4 marca 2015

Rozdział 3

-Pomóc ci w czymś babciu ? - podeszłam do niej i przytuliłam od tyłu.
-Gdybyś mogła to idź wyrzuć śmieci- jak powiedziała tak zrobiłam, byłam osobą która nie lubiła siedzieć na jednym miejscu, musiałam coś ze sobą zrobić, a kiedy już nie miałam żadnych spraw do załatwienia po prostu szukałam nowego zajęcia. Była sobota, niektórzy mówią, że to najlepszy dzień, dla mnie jest on nie zbyt szczególny, dzień jak każdy tylko, że ma się wolne od szkoły. Jutro ma być jakiś pogrzeb, babcia kazała mi na niego iść, wczoraj również opowiadała mi rożne historie związane z tym miejscem. Czułam, że nie mówiła mi wszystkiego ale wolałam nie dopytywać. Robiło się dość ciemno, a mi się zachciało biegać, tak lubię dbać o kondycję, dawniej zawsze biegałam ale od pewnego czasu przestałam, chyba więc najwyższy czas ponowić to ćwiczenie. Wyszłam z domu,oznajmiłam tylko babci,że niedługo wrócę i wyszłam z domu .
Nie wiedziałam gdzie biegnę, pewnie dlatego nie kojarzyłam żadnych miejsc, ale sadzę, że powinnam trafić. Miałam na uszach słuchawki to mnie najbardziej odstresowuje. Muzyka.Bieg.Zamknięte oczy. Uwielbiam taki stan, zapominam o wszystkim skupiam się tylko na melodii, którą słyszę. Przez moment straciłam równowagę, ale czułam że ktoś mnie złapał nie chciałam otwierać oczu bo byłam jeszcze przerażona ( chyba rzeczywiście na ślepo źle się biega) . Powoli starałam się kojarzyć fakty aż w końcu otworzyłam oczy, stałam już na nogach, a koło mnie nikogo nie było. To absurd czułam jak ktoś mnie złapał, to było dość dziwne. Obróciłam się jeszcze parę razy aby przekonać się, czy aby na pewno mi się coś nie pomieszało, ale nadal nikogo nie ujrzałam. Straciłam ochotę na bieganie, byłam dość rozkojarzona, więc wróciłam spokojnie do domu, jak się okazało droga do domu nie była aż taka zła, świetnie sobie poradziłam .
-Dobrze, że jesteś zaczynałam się o ciebie martwić .
-Spokojnie, możesz być pewna, że nie byłam kupić narkotyków ani czegoś tam podobnego -zaśmiałam się, ale babcia nadal była poważna, o co chodzi przecież była 18 chyba nie wiedziała jak się zachowuje dzisiejsza młodzież, ja bynajmniej nie wróciłam do domu o 3 nad ranem .Do tego jest pełnoletnia, więc w czym jest jakiś problem. Nie odezwałam się tylko poszłam na górę, umyłam się i poszłam spać, byłam zmęczona dzisiejszym dniem, ale to dobrze bo tak najlepiej mi się śpi i mam dość fajne sny .

*
-...niech spoczywa w pokoju - ksiądz wypowiedział słowa, a ja stałam i patrzyłam się na trumnę w której leżał nieznany mi człowiek, ludzie koło siebie szeptali, jeżeli dobrze słyszałam mówili o tym jak on zginął. Nie mogłam dosłyszeć o kim mówią. Popatrzyłam przed siebie i koło drzewa stał jakiś człowiek, mężczyzna który patrzył prosto na mnie, to było dziwne, nie znałam go. Ale mój wzrok mówił, że nie mogę spuścić go z oka, a gdy spuściłam na sekundę, zniknął.
*

Obudziłam się, spojrzałam na zegarek było w pół do szóstej. Jak zawsze po przebudzeniu się próbowałam przeanalizować swój sen, nic z niego nie rozumiałam jak i pozostałe, były one dla mnie zagadką. Było wcześnie, więc przewróciłam się na drugi bok i leżałam tak aż do godziny ósmej .

Babcia była już gotowa na pogrzeb, a ja oczywiście szukałam jeszcze ciuchów, ubrałam pierwsze lepsze czarne leginsowe spodnie i czarną bluzkę. Wyszłam razem z babcią z domu i zdecydowałam, że powinnam zapytać do kogo tak w ogóle idę.
-Więc, masz zamiar mi powiedzieć na kogo pogrzeb się wybieram ?
-To chłopak, młody chodził do tej szkoły co ty .
-A co się stało ?
-Nie znaleziono jeszcze powodu.
-Rozumiem, a co dokładnie z nim się stało, jakaś choroba ?
-Znaleziono go w lesie. - Już więcej nic nie powiedziała, a przynajmniej dała mi to do zrozumienia, że nie powie widziałam to po jej minie, umiałam rozpoznać, kiedy nie chce abym się czegoś dowiedziała. Dlaczego moje życie to jakaś jedna wielka tajemnica, wszyscy są jakoś dziwnie skryci, jakby mieli jakiś sekret. To miasto również jest dziwne, już nie daje rady. Nie jestem słaba, wręcz przeciwnie, ale czasem nie wytrzymuje w niektórych sytuacjach . Obym tylko wytrzymała tutaj psychicznie.
Stałam właśnie przy bramie do cmentarza razem z babcią było już ok. 20 osób weszłam i podeszłam bliżej trumny, nie lubię takich klimatów. Najgorszej jest to, że poszłam tutaj chociaż w ogóle go nie znałam, czułam się niezręcznie, przy jego rodzinie . Ksiądz odprawił dla niego modlitwy, a potem już na dobre, pożegnał się ze wszystkimi. Chciałam płakać, ale byłam osoba która woli trzymać wszystko dla siebie i jakoś nie mogłam płakać po śmierci kogoś kogo nie znałam. Po wszystkim jeszcze parę osób zostało aby dać znicze i kwiaty na grób, również i ja zostałam bo babcia rozmawiała z jakąś swoją koleżanką, a ja chcąc znaleźć dla siebie jakieś zajęcie po prostu chodziłam po cmentarzu. Wiem  było to bezsensu ale co miałam innego w takiej sytuacji zrobić, nie lubiłam stać i słuchać czyjeś rozmowy kiedy słyszałam jak się ona przy mnie ucisza, specjalnie abym nie słyszała.
Podchodziłam kolejno na wszystkie groby zerkałam na imiona, aż nagle ujrzałam swoje nazwisko, był to mój ojciec, przez chwile straciłam zmysły, a następnie usłyszałam głos babci, która szła w moją strone, wszystko miałam zamazane, a z oczu zaczęły sączyć się łzy, choć nie dopuściłam do ich popłynięcia. Zastanowiłam się przez z chwile czy to prawda, owszem mama opowiadała mi, że nie żyje ale Eva mówiła, że zaginął .
-Cassie, to na prawdę nie tak jak myślisz, za szybko wzięłaś to do siebie spójrz jeszcze raz na nagrobek, czy widzisz datę pochowania? - Powoli przeniosłam wzrok na grób.
-Nie ma jej..- sama nie wierzyłam w to co mówię, bo trochę było to dziwne, to znaczy nie raz spotykałam się z takimi grobami, ale teraz wszystko miałam pomieszane w głowie.
-Dokładnie, a nie ma jej dlatego, że go nie pochowali, on zaginął ale odprawiona była za niego msza, bo ksiądz stwierdził, że umarł. Bo zaginął na prawdę w dziwnych okolicznościach.
-Mama nigdy mi nic o nim nie opowiadała, założę się, że i ty wiele mi nie powiesz na jego temat..
-Może kiedyś coś ci o nim powiem, ale na razie nie.
-Zgoda, to i tak już coś bo na razie wiem o nim tylko tyle, że był moim ojcem i że został uznany za zaginionego .- Zawsze, żyłam z wiadomością, że zaginął. Zaczęło kręcić mi się w głowie
-Obiecuje, że w swoim czasie na pewno się dowiesz . Chodźmy stąd. - Ruszyłam w kierunku za babcią, na cmentarzu nie było już kompletnie nikogo, a ja znów czułam jakby dziwną obecność kogoś, nie raz tak już miałam . Ale ostatnio powtarza się to zbyt często. Najgorsze było czuć dawniej  tą obecność, gdy byłam sama w domu lub gdy się kąpałam, wtedy już na prawdę nie czułam się komfortowo, nikt by się nie czuł mając świadomość czyjegoś wzroku, w nietypowej sytuacji. Nie zwracałam na to aż takiej uwagi do teraz. Ponieważ oprócz tego uczucia słyszałam szmery. Odwróciłam się w tył ale nic nie ujrzałam. Dałam sobie spokój, nie chciałam się zadręczać nie było mi to w żaden sposób potrzebne.

*
Po przyjściu do domu, poszłam od razu do swojego pokoju, poszłam się umyć i położyłam do łóżka. Myślałam o poniedziałku, nie wiedząc dla czego nie mogłam się doczekać lekcji historii z dyrektorem, czy mi do reszty już się coś dzieje z głową, żaden chłopak mnie nie kręcił wręcz miałam do nich obrzydzenie, a teraz nagle zaczęłam się interesować nauczycielem w dodatku moim dyrektorem, to jest dziwne, może i jest przystojny, dobrze zbudowany, a jego głos jest taki... piekielnie seksowny, koniec muszę przestać i nie myśleć o nim. Jedyne co mnie drażni na jego lekcji to obślinione dziewczyny, dosłownie . Na jego widok każda dziewczyna straciła zmysły, na którą bym się nie popatrzyła, każda bacznie mu się przyglądała, nawet nie słuchała co mówi i pewnie wychodziły z lekcji nic nie wiedząc. Natomiast ze mną nie było aż tak źle, wiem kiedy powiedzieć sobie stop i kiedy czas się ogarnąć, dlatego nie dawałam po sobie poznać, że choć trochę mnie on interesuje. Z takimi myślami zasnęłam nie widząc nawet kiedy oddałam się do swojej krainy śniąc o nauczycielu.... od historii, jestem porąbana.


środa, 11 lutego 2015

Rozdział 2

Rozdzwonił się pierwszy dzwonek na lekcje. Najgorsze czego się mogłam obawiać-nowej szkoły. Nie zniosę tego, czemu muszę być osobą która, jest zupełnie różniąca się od innych.Czuje i widzę jak zachowuje się ja, a jak rówieśnicy, uważam, że inni mają całkiem inne spostrzeżenie na świat. Weszłam właśnie do pokoju nauczycielskiego, muszę jeszcze obgadać z dyrektorem wszystko.
-Dzień dobry ja do pana dyrektora - Spytałam pewnej nauczycielki wyglądała bardzo młodo, od razu stwierdziłam, że mi pomoże
-Oczywiście proszę poczekać, sprawdzę tylko czy jest wolny .
-Poczekam - Koszmar, nie chce mi się tu chodzić, chociaż jakoś ta szkoła bardziej mi się podoba niż poprzednia.
-Proszę iść do pana gabinetu - ponownie zobaczyłam dziewczynę, która zbiegała ze schodków.
-Dobrze, a gdzie go znajdę ?
-Po schodach, później w prawo i tam już sama powinnaś trafić .
-Dziękuje, do widzenia.- Pobiegłam aby nie zapomnieć gdzie mam iść i gdy już byłam na schodach mogłam spokojnie już sobie iść. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do pokoju.
-Proszę- usłyszałam męski głos, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka coś dziwnego przeze mnie przeszło, aż dostałam dreszczy nie wiem czemu tak się poczułam. Szukałam wzrokiem dyrektora, zdałam sobie sprawę, że siedział tyłem do mnie na fotelu, w końcu się odwrócił,  przeszły mnie wszelkie oczekiwania nie zdałam sobie sprawy, że tak może wyglądać dyrektor. Był młody i przystojny, wyglądał na starszego ode mnie o jakieś 4-3 lata, na prawdę nie dałabym mu więcej, a co gorsza nigdy bym się nie spodziewała, że może tak wyglądać dyrektor . Był boski, przyglądałam mu się podobnie jak on mi. Była cisza, ale najwidoczniej ani jemu ani mi ona nie przeszkadzała. Zdałam sobie sprawę, że jednak powinnam przerwać te dziwną sytuacje, która teraz nastąpiła.
-Dzień dobry proszę pana - Liczy się dobre pierwsze wrażenie, prawda ?
-Dzień dobry Cassie - zamurowało mnie, niby skąd zna moje imię ? O matko czy ja ? O nie, nie tylko nie rumień się, dziewczyno czy ty potrafisz opanować swoje emocje...
-Skąd pan mnie zna ?
-Trzymasz w rękach swoje papiery, zauważyłem imię, a domyślam się, że chcesz tu chodzić do szkoły. Na który rok jeśli można wiedzieć ?
-Drugi . - Zauważyłam pewne iskierki w jego oczach .
-Czyli nie opuścisz nas tak szybko .
-Przepraszam, ale nie wygląda mi pan na dyrektora - Boże, co ja powiedziałam ? Przecież to nie jest mój kolega tylko D Y R E K T O R boże, co ja zrobiłam. Co on sobie o mnie teraz pomyśli ..
-Często to słyszę - odetchnęłam z ulgą, pewnie to usłyszał bo uśmiechnął się . - Powiedzmy, że moja rodzina jest bardzo związana z tą szkołą, od długich lat i teraz przyszła kolej na mnie. Dobrze, przejdźmy do konkretów, pokaże mi pani te papiery ? - Podeszłam bliżej biurka i wręczyłam mu je .
-Proszę. -Wstał z krzesła i znów mną otrząsnął, był perfekcyjny. Jezu jak ja mogę tak myśleć o dyrektorze, jestem chora.
-Wydaje mi się, że wszystko w porządku, mogę tylko teraz życzyć pani powodzenia - Uśmiechnął się bardzo tajemniczo i kusicielsko. Na pewno zrobił to bezmyślnie.. odwzajemniłam uśmiech .
-Dziękuje, do widzenia - Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Zrobiło mi się dziwnie, że już go opuszczam miał bardzo  przyjemny pokój. Miał tam ciszę i spokój. Teraz tylko muszę iść się zapoznać ze wszystkimi lekcjami i miejscami będzie trudno .
Spojrzałam na kartkę na której miałam wypisane klasy i lekcje. Na pierwszej miałam angielski. Szukałam klasy z numerem 31, kiedy już udało mi się znaleźć zapukałam do klasy bo już było chwile po dzwonku, najlepsze jest pierwsze wrażenie, więc wolałam nie wypaść najgorzej. Usłyszałam słowo "proszę" i weszłam do środka, przy biurku stała dość starsza kobieta wyglądała na przeszło 40 lat.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- wydukałam od razu, ponieważ po jej minie stwierdziłam, że nie zbyt jest zadowolona z mojego przyjścia, albo zawsze ma taką minę.
-Ty musisz być nowa, usiądź z kimś . - Dłużej nie musiałam czekać, bo po jej słowach od razu przeszła do lekcji, rozejrzałam się po klasie i znalazłam dziewczynę, która wydawała się być całkiem normalna, tak wiem, skąd ja niby to mogę wiedzieć.. ale już od dawna miałam tak, że widziałam po człowieku kim jest i jaki ma charakter. Podeszłam do niej i usiadłam, nie zwróciła na mnie uwagi, patrzyła cały czas w tablicę .
-Cześć, em jestem..
-Cassie- Dziewczyna nadal patrzyła tępo w jeden punkt, aż w końcu odwróciła się - jestem Eva.
-Skąd znasz moje imię ?
-Miałam takie przeczucie, powiedzmy, że strzelałam - patrzyłam się na nią jak na wariatkę, aż w końcu znów się odezwała - żartowałam, każdy cię tu chyba kojarzy, to znaczy twoją mamę.
-Moją mamę? A to niby czemu ?
-Proszę o spokój .- Odwróciła się i spojrzała na nas profesorka i kontynuowała lekcję.
-Pogadamy na przerwie - Powiedziała ostatni raz i zabrała się do pisania notatek .

*

-Chodźmy na jadalnie - Powiedziała Eva, sama zaproponowała, że mnie oprowadzi, bo nie znam tutaj żadnych miejsc, a nie chciałabym się zgubić. -Przy okazji opowiem ci, o co chodzi .
-Więc, zamieniam się w słuch .
-Twoja mama w młodości gdy miała tyle lat co ty, uratowała te szkołę .
-Niby co takiego mogła zrobić ?
-Nie przerywaj mi . Twoja mama uratowała ponad 200-stu uczniów, w czym wliczają się rodzice ponad 300-stu osób tej szkoły. Nie wiem jak do tego doszło niby mi mama nie powiedziała, ale wiadomo, że to ona jest "bohaterką" - Wszystko teraz wydało mi się dziwnie skomplikowane, bo to nie jest żadna zła rzecz,a wręcz bym powiedziała, że godna podziw, więc dlaczego nigdy mi o tym nie mówiła?
-Rozumiem skąd znasz mame, ale skąd wiesz o mnie ?
-Podobno się tu urodziłaś, a potem wyjechała twoja mama z tobą, zaraz po tym gdy twój ojciec zaginął .
-Zginął ?
-Tak, to nic ci nie mówiła mama ?
-Mówiła, ale że umarł, a nie, że zginął .
-Umarł czy zginął wszystko jedno.
-Nie dla mnie.
-Przepraszam, zapomniałam, że rozmawiamy o twoim ojcu .
-Nie rozumiem czemu nie miałam o tym pojęcia.
-Nie zauważyłaś jak inni na ciebie patrzą ?
-Nie przyglądałam się
-To popatrz teraz .  - Weszłyśmy na jadalnie i popatrzyłam na poniektóre osoby, racja niektórzy byli zwróceni w moją stronę, ale to jeszcze o niczym nie świadczy . - Widzisz. Dobra chodź coś zjeść bo mega zgłodniałam, nie jadłam śniadania...
-Jasne.
-Nie wiesz może co mamy na następnej lekcji ?
-Z tego co pamiętam to jest to historia, powiedz tylko, że jest jakiś normalny profesor.
-O tak, normalny, przystojny, idealny - nie wiedziałam co z tego rozumieć, nie czułam ironii w tych słowach .
-Aha, dużo się dowiedziałam, jak się nazywa ?
-Dam ci małą podpowiedź. Widziałaś się z nim dziś.A nazywa się Chris
-Nie możesz normalnie odpowiedzieć? Dziś widziałam się tylko z dyrektorem .
-Bingo.
-Co? że niby to dyrektor uczy historii, czemu on mi się wydaje za młody ?
-Bo jest za młody ale te szkołę ma dziedziczoną, czyli dostał ją po ojcu, a jeżeli chodzi o naukę, to jestem pod wrażeniem jego umiejętnościami, wszystko opowiada dokładnie, opowiada szczegóły wojny. Jest na prawdę dobry, nie wspominając, że wdycha do niego 99 % dziewczyn. A co lepsze on jest dyrektorem, więc nie ma go kto zwolnić, gdyby miał jakiś romans, a nie zdziwiłabym się gdyby miał. Bo sama przyznasz, że nie wygląda na typowego dyrektora, który lubi stałe związki i wieczory z książkami .
-W sumie, czyli podsumowując, dobry nauczyciel.
-Tak - Po opisaniu go, spodobał mi się, a szkoła spodobała mi się jeszcze bardziej, ale po nim widać, że jest stanowczy. Co dziwne ale to mnie pociąga najbardziej, dlaczego mój typ chłopaka to taki właśnie dyrektor, świat jest niesprawiedliwy. Moje myśli odciągnął dzwonek na lekcje, no to zobaczymy jak uczy ten pan "cudowny" .

*

-Witam wszystkich - I po raz kolejny ten "władczy" ton głosu, podniecał mnie . - Dzisiaj temat wojny z Francją, temat co prawda prosty ale dziś to wy mnie oświecicie, będę pytał niektóre osoby, od razu mówię, że to nie będzie miało wpływ na ocenę.-Uspokoiłam się, chodź na ten temat wiedziałam sporo . -Dobrze powiedźcie mi dokładną datę kiedy Francja stała się monarchią konstytucyjną, pytanie pierwsze z łatwiejszych, to może powie nam ...- jego wzrok przeszedł na mnie uśmiechnął się łagodnie - Cassie. - Znów spojrzał mi głęboko w oczy, odpowiedziałam na pytanie bez żadnej pomyłki, potem zadawał kolejne, przy tym cały czas na mnie patrząc, czułam się co prawda niezręcznie ale i nie powiem, że mi to nie pasowało, w końcu zapytał innych, pewnie sam poczuł mój dyskomfort . Może to dziwne, ale w pewnym momencie poczułam dziwną więź między nim kiedy spojrzał mi w oczy czułam, że wie o czym myślę, ale to byłby nonsens .



piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 1

-Niedługo wracam - krzyknęłam do mamy zza drzwi
-Ok, uważaj na siebie - nic już nie odpowiedziałam tylko wybiegłam z domu, musiałam podjechać do sklepu, lodówka już dawała znaki ostrzegawcze. Mieszkam dość  daleko od miasta, więc od razu zrobiłam sobie prawo jazdy aby być szybciej w szkole, lepsze to niż czekanie na autobus, który i tak ma zawsze spóźnienie .
Do sklepu miałam niecałe 8 km. Kiedy znalazłam się na miejscu od razu wyszłam z auta i poszłam do sklepu, kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy, myślę, że nie zeszło mi dłużej niż 30 minut, było tego sporo ale dałam sobie rade. Weszłam do auta, zapięłam pasy i wyjechałam z parkingu . Było dość ciemno na dworze, dochodziła 20:00. Może to dziwne ale jakoś lubię gdy jest ciemno, jest bardziej mrocznie, nie wiem dlaczego to tak bardzo mnie podnieca ale odkąd pamiętam zawsze w nocy wychodziłam na pole i szłam do najbliższego lasu, wychodziłam na drzewo, a tam siedziałam i patrzyłam w gwiazdy. Tak teraz pewnie myślicie, że to głupie, że równie dobrze mogłabym przecież stanąć w oknie i byłoby to samo, a jednak mnie bardziej kręciła mnie taka adrenalina.Co to za fascynacja, że wyciągnę sobie głowę przez okno? Jak dla mnie żadna. Podjeżdżałam pod dom gdy nagle zobaczyłam coś co zmroziło mi krew w żyłach, a serce na chwile przestało dawać ten sam rytm co zawsze. Z domu unosił się dym, a potem było coraz gorzej. Widziałam jak cały płonie, pierwsze co robiłam to dzwoniłam do mamy, niestety bez skutku, zadzwoniłam więc po pomoc. Nie chciałam dopuszczać do siebie żadnej myśli. Nie chciałam dopuszczać. Czułam, że to nie dzieje się na prawdę, nie było mnie niecałą godzinę, dlaczego nie stało to się w mojej obecności ? Czy mogę się o coś obwiniać ? Co będzie ze mną? Tyle pytań, a zero odpowiedzi... z resztą czego się mogłam spodziewać .
-Pani Cassie ?
-T-tak - spojrzałam w górę na dość starszego pana w mundurze
-Znaleźliśmy ciało - wstrzymałam oddech - należy ono do pani matki - koniec. Nie wytrzymałam. Moje łzy puściły się na dobre.
-Co teraz będzie? -próbując w miarę się uspokajać, zapytałam.
-Ma pani rodzinę?
-Owszem, babcię
-Więc proponowałbym aby się pani do niej wprowadziła, bo ten dom już raczej nie nadaje się do mieszkania.
-Rozumiem .- nie czekając dłużej pomyślałam, że babcia musi dowiedzieć się jak najszybciej. Cała roztrzęsiona włożyłam rękę do kieszeni w celu wyciągnięcia telefonu i wybrałam babci numer. Jeden, dwa, trzy sygnały, aż w końcu odezwał się głos który tak bardzo chciałam usłyszeć, bardziej wolałabym gdyby była tutaj ale tak też jest dobrze.
-Coś się stało, że tak późno dzwonisz
-Mama nie żyje..
-C-co ? - słyszałam w jej głosie przerażenie ale i niedowierzenie .
-Czy mogę do ciebie przyjechać ?
-Ależ oczywiście skąd to pytanie, nie możesz tam być i się zadręczać . Kiedy będziesz ?
-Jutro . Wyjeżdżam już teraz o 6:00 powinnam być .
-Czekam skarbie - wiem, że do babci nie doszła jeszcze ta wiadomość, w końcu osoba do której jesteśmy przyzwyczajeni odchodzi, nie możemy tak łatwo pogodzić się ze śmiercią. To na prawdę ciężka sytuacja, ciesze się, że coś mi pozostało z tego spalonego domu, mnóstwo wspomnień .


Wyjechałam koło 22:00, a przyjechałam niedawno, jestem zmęczona. Kiedy babcia otworzyła mi drzwi od razu mnie do siebie przytuliła przez co znów popłakałam się jak mała dziewczynka, nie chciałam tego. Miałam być silna, przynajmniej tak sobie mówiłam, co jak widać się nie udało.
-Zjesz cos? - Przetarła mi łzy kciukiem.
-Nie dziękuje, chyba pójdę spać
-Rozumiem cię, sama chyba też pójdę się zdrzemnąć bo mam wszystkiego po uszy .-Pożegnałam babcie wzięłam swoje torby (nie były one duże gdyż nic tam nie miałam, wszystko spłonęło dobra wiadomość to taka, że miałam przy sobie kartę kredytową, po za tym straży nie udało się wydobyć wszystkiego.) . Tak więc rozłożyłam się na łóżku i zaraz gdy zamknęłam odpłynęłam do swojej ulubionej krainy .

Na następny dzień była dość nieciekawa atmosfera, ani babcia ani ja nie chciałyśmy mówić o tym co się wydarzyło bo skończyłoby się na potoku łez, a nienawidziłam płakać.
-Czasem po prostu trzeba - usłyszałam cichy głos babci 
-Co trzeba ? - zapytałam 
-Wypłakać się, to czasem pomaga i jest lepsze od myśli, że nic się nie wydarzyło . Ale ja wiem.. ty jesteś jak swoja matka wolisz udawać, że nic nie miało miejsca i szybko zapomnieć . 
-Czy ona tak zrobiła z moim ojcem ? 
-Tak. Ale to bez znaczenia . Chcesz coś jeść ? Bo zaraz musimy wyjechać, bo nie zdążymy na pogrzeb, szkoda, że tak daleko mieszkasz, tyle drogi przed nami.. - babcia podała mi tosty które od razu zjadłam, nawet nie wiedziałam, że byłam aż taka głodna, w sumie nie dziwne w takiej sytuacji jedzenie czegoś, stawiam na ostatnie miejsce. Tak więc po zjedzonym przez nas obiedzie wyjechaliśmy z domu .

Na pogrzebie mamy nie było sporo ludzi tylko ci najbliżsi którzy mnie najbardziej dołowali swoim płaczem, ja tam starałam się nie płakać, nie myśleć o tym co było trudne, pociekło mi pare łez ale nie zważałam na to . Po pogrzebie znów wsiadaliśmy do auta i jechaliśmy do domu. Pomyślałam sobie, że nie mogę się załamywać i muszę zacząć wszystko od nowa, choć wiem jakie to będzie trudne. Pomyślałam sobie jeszcze o nowej szkole, ciekawa jestem co mnie tam czeka, pewnie to samo co w starej, będe chodziła wciąż jak idiotka sama korytarzami patrząc na innych. Może.. może to właśnie czas wszystko zmienić?


Hejooo. 
Troche dramatycznie zaczęłam, ale mam nadzieję, że ten pierwszy rozdział was nie znudził :D 
Rozdziały będę dodawała mniej więcej we wtorek i piątek :)

Prolog

Odkąd pamiętam w moim życiu zaistniały dwie rzeczy samotność i strach.Pewnie nie wiele osób ma tak, że całe swoje życie to jedna wielka katastrofa, często zastanawiam się po co właściwie tu jestem potrzebna.W końcu jestem jak wszyscy nie wyróżniam się z tłumu, nawet tego nie chce. Ale dziwne jest to  poczucie, że tak na prawdę musisz liczyć tylko na siebie i nikomu nie jesteś potrzebna. Cóż, może trochę za ostro zaczęłam, może lepiej jak się przedstawię, bo to zazwyczaj się robi gdy opowiada się swoje życie. Więc nazywam się Cassie mieszkam z matką, jestem dość do niej przywiązana, w sumie tylko dzięki niej mogę powiedzieć, że to życie nie jest takie całkiem do bani. Więc mama nazywa się Diana, miała męża czyli mojego ojca, którego tak na prawdę nie miałam okazji poznać, zdarza się. Jakoś nigdy o nim nie rozmawiamy i unikamy tego tematu. Mama zawsze powtarzała, że mam urodę po babci i ojcu, racja nie byłam za bardzo podobna do mamy ale nie mogę sama tego potwierdzić bo obu ich nie poznałam, na szczęście mam jeszcze jedną babcie czyli mamę mojej mamy . Z nią również utrzymuje dobry kontakt i zawsze mogę na nią liczyć . Jestem nie za wysoką brunetką z długimi włosami,mama nigdy nie chciała abym je obcinała twierdziła, że to mój największy atut, miałam duże szare oczy, mama mówiła, że są one wyjątkowe. Nie mogę się uznać za piękność ale i nie powiem, że jestem szkaradna bo to również byłoby kłamstwo. Więc powiedzmy, że moim zdaniem jestem przeciętna. Może i paru chłopaków się za mną "oglądało" ale jak sie jest typem samotnika to rzadko kiedy chce się nawiązać kontakt z kimkolwiek.