poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 8

Obudziłam się leżąc na obcym łóżku, nie wiedziałam gdzie jestem tym bardziej z kim . Byłam na siebie o to zła, że nie potrafiłam się kontrolować i co spowodowało moje omdlenie. Wstałam powoli i poczułam ból z tyłu głowy, zachwiałam się ale szybko złapałam kontrolę nad swoim ciałem. Rozejrzałam się po pokoju i już wiedziałam gdzie jestem . Był to domek w którym poznałam Lucasa i Emmę. Tylko co ja tutaj robię. Wiem, że chciałam tutaj przyjść, ale się zgubiłam. I gdzie mężczyzna który mnie, tutaj przyprowadził. Wszystko zaczyna to robić się dziwne. Przeszłam do innego pokoju w którym zostawiłam swoją kurtkę. Narzuciłam ją na siebie i postanowiłam się rozejrzeć może akurat znajdę jakąś latarkę. Postanowiłam, że rozejrzę się bardziej po szufladach, na pewno mają tutaj jakąś latarkę. Wszystko było zakurzone, ale mało się tym przejmowałam, pełno było jakichś papierów, przyznam jestem trochę zbyt wścibska i musiałam niektóre przejrzeć . Jak na razie nie znalazłam kompletnie nic ciekawego, pare kartek było napisane językiem którego nie znałam  i nie mogłam nic innego z tym zrobić jak odłożyć . Reszta papierów również wydała mi się nie potrzebna więc wstałam i podeszłam do kolejnej szafki tym razem w poszukiwaniu latarki. W szafce leżała księga, dość gruba, był na niej dość nietypowy znak, nie mogłam odszyfrować, co mógłby oznaczać, więc otworzyłam książkę na przypadkowej stronie. Moim oczom ukazał się tekst tym razem językiem, którego znam od małego, więc z tym nie miałam żadnego problemu . Dla ciekawości przeczytałam kilka linijek, które były już przez kogoś zaznaczone  .
"Tylko krąg na nowo może zniszczyć stary i utworzyć swój własny, pod warunkiem, że osób do tego przeznaczonych jest pięć. Potrzebny jest prowadzący osoba ze znacznie mocniejszą, silniejszą mocą . Nie można pozwolić, aby został nim ktoś kto nie jest do tego przeznaczony [...] ." 
Zbiło mnie to troszkę z tropu. Nie rozumiem o co chodzi z tym całym "kręgiem" do tego to pięć osób... Emma, Eva, Lucas, Colin... A co jeżeli... Co jeśli oni uważają mnie za tą piątą. W końcu powiedzieli mi, że "jestem jedną z nich", absurd. Przewinęłam jeszcze kilka kartek i ponownie ujrzałam zaznaczony tekst tym razem różniący się od poprzedniego :
 "Przeszkodzić Ci mogą jedynie istoty nadprzyrodzone. Jeśli jesteś odważny, staw im czoło, a wygrasz. Jeśli zaś jesteś słaby - pogódź się na przegraną. W tym miejscu i w tym czasie liczysz się ty. Nie możesz ufać nikomu, odpowiadasz za siebie. Posiadasz również urok, na kogo więc padnie i kto będzie twoją ofiarą ? " 
Okej.... teraz to dopiero zrobiło się dziwnie. Chyba za często ostatnio powtarzam to słowo. Tak czy inaczej, muszę to rozszyfrować, większość rozumiem. Ale coś nie daje mi spokoju.. kto niby mi może zagrażać ? Może to ta sama osoba, która dziś zaatakowała Evę ? Ugh.. czemu to jest takie pogmatwane . Zajrzałam do kolejnej szufladki i okazało się, że w końcu znalazłam to czego tak naprawdę szukałam . Postanowiłam jak najszybciej się stąd wynieść, nie mogłam tu przebywać dłużej,za dużo informacji jak na jeden dzień. Otworzyłam drzwi i ujrzałam ciemność, ponownie, jaka miła odmiana... Włączyłam latarkę i rozejrzałam się dookoła, znów las.. Tym razem powinnam z niego wyjść bez żadnego trudu. Przeszłam przez ścieżkę, która prowadziła do wyjścia na drogę, tak też się stało . Przede mną właśnie przejechał samochód, w końcu wśród żywych . Wyglądałam okropnie, moja sukienka była rozdarta, do tego cała brudna jedynie moje włosy wiele się nie zmieniły, nie wiem tylko co z twarzą, ale to chyba najmniejszy problem. Szłam przed siebie. Chciałam być jak najszybciej w domu choć wiem, że jeszcze dość daleka droga. Postanowiłam ściągnąć buty, które były na obcasie, dziwię się, że w ogóle jeszcze je mam, po tylu dzisiejszych wydarzeniach, mogłabym być pewna, że je zgubię. Trzymając w rękach buty, byłam już totalnie zdesperowana, zimno w stopy jedynie uratowała mnie kurta i oczywiście latarka . Usłyszałam za sobą auto tym razem ono zaczęło zwalniać. Przeraziłam się, niejeden zboczeniec mógł się teraz wozić byłam przerażona, postanowiłam iść przed siebie i udawać, że go nie widzę może odpuści . Zaraz potem usłyszałam dźwięk odsuwającej się szyby, a potem głos, który kojarzyłam . Dyrektor. Znaczy Chris. O mój Boże.
Odwróciłam głowę i moim oczom ukazał się piękny samochód o ile się orientuje jest to Mercedes. Był cudowny wyglądał jak milion dolarów, dokładnie to samo można powiedzieć o właścicielu .
-Podwieźć ? - Zapytał z nutką rozbawienia.
-Nie dziękuje, uczono mnie aby nie siadać z nieznajomymi . -Ale ja jestem głupia, czemu ciągle się zapominam kim on dla mnie właściwie jest...Usłyszałam śmiech i zaczerwieniłam się. Ugh.. miałam tego nie robić, co się ze mną dzieje.
-Cassie, nalegam. Przy okazji wyjaśnisz mi dlaczego nie ma Cię na balu, a twoje ubranie jest zniszczone. Moim zadaniem jest dać wszystkim uczniom bezpieczeństwo, pojedziesz teraz ze mną do domu i będziesz mogła się przebrać. Nie mogę pozwolić abyś tak wróciła do domu, co by sobie pomyślała o mnie twoja babcia ? - Zaraz, zaraz skąd on wie, że mieszkam z babcią, a nie z rodzicami ? Kurczę, no tak znów zapominam, że czytał moje dokumenty.. Dziwnie się czuje kiedy on wszystko o mnie wie, a ja o nim kompletnie nic.
-Muszę ? - Spytałam błagalnym tonem .
-Musisz . - Odparł stanowczo, co prawdę mówiąc, spodobało mi się. Skinęłam lekko głową i przeszłam na drugą stronę, aby wsiąść do auta, niestety nie dane było mi otworzyć drzwiczki, gdyż Chris był pierwszy . No tak przecież to jest dżentelmen . Jakbym sama nie potrafiła otwierać drzwi...
-No więc słucham, jak to się stało, że idziesz teraz drogą, a nie jesteś na balu ?
-Przepraszam, która jest godzina ?
-23.40 Nie zmieniaj tematu. Odpowiedz .-Znów ten ton, czemu ja tak na niego dziwnie reaguje.
-Po tym jak wyszedłeś, wróciłeś  ?
-Tak. Cassie proszę nie zmieniaj tematu .- A więc był jeszcze w szkole..
-I czemu już opuściłeś szkołę ? - Chyba właśnie wtrąciłam go w równowagę..
-Rany boskie, Cassie. Czy ty zawsze jesteś taka uparta - Odparł dość łagodnym tonem, czego się nie spodziewałam .
-Okej, już dobra, powiem jak było . No więc zgubiłam się w lesie, przewróciłam i to dlatego teraz tak wyglądam.
-Czemu wcześniej wyszłaś z balu i po co wchodziłaś do jakiegoś lasu ? - No to wpadłam, szybko Cassie szukaj jakieś wymówki.
-Emm... Znudziło mi się, nie chciałam nikogo prosić aby mnie podwoził, wolałam, żeby każdy mógł się wybawić. A do lasu weszłam dlatego, że coś usłyszałam i poszłam to sprawdzić. - Super, kłamstwo za kłamstwem ... Ale chyba uwierzył bo skupił się już na drodze i chyba o czymś myślał. Zaraz podjechaliśmy pod ogromny dom. Był na prawdę wielki, miał ogród i basen i wielką bramę. Niesamowity.
-Wow - wyleciało z moim ust, nie dając mi to powiedzieć w głowie.
-Dziękuje.
-Mieszkasz sam ?
-Na chwilę obecną ? Tak . - Wysiedliśmy z samochodu, chciał otworzyć mi drzwi, ale tym razem to ja byłam pierwsza i sama sobie poradziłam. Szłam dokładnie za nim, przyglądając się nowemu otoczeniu. Było cudownie, musi mieć dużo majątku skoro ma taką posiadłość . Weszliśmy do środka i ponownie doznałam szoku. Wnętrze wyglądało królewsko, nieziemsko. Na pewno zauważył ja na mojej twarzy ten podziw. Pierwszy raz widze aby zwykły dyrektor miał taką chatę.
-Choć pokaże Ci łazienkę i dam ciuchy.
-Na prawdę nie trzeba .. -wiedziałam, że i tak mnie nie posłucha więc nie potrzebnie się fatygowałam. Znów usłyszałam jego śmiech, a następnie wręczył mi parę czystych ubrań . -Dziękuje.
Poszłam we wskazane miejsce i zobaczyłam dużą łazienkę, która miała dosłownie wszystko czego bym potrzebowała. Ściągnęłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic, uznałam, że będzie to najszybszy sposób aby się stąd uwolnić. Natychmiast się umyłam  i ubrałam w nowe ciuchy, które idealnie na mnie pasowały . Wyszłam z łazienki mając jeszcze mokre włosy. Teraz na jego oczach będę wyglądała jak mokra kura. Jak się okazało Chris czekał w pokoju naprzeciwko, tak jak mi obiecywał. Zauważyłam, że on rownież był umyty i ociekał wodą, widziałam jego tył pleców. Gołych pleców. Miał na sobie tylko spodenki, piewrszy raz go tak widzę. Chyba mnie nie usłyszał jak wchodziłam więc postanowiłam się odezwał .
-Przepraszam, że tak bez pukania, ale miałam tutaj przyjść- Jedyna sensowna odpowiedź, w tej sytuacji . Teraz Chris się odwrócił, a ja o mało nie upadłam na ziemię. Był taki boski, jego mięśnie były takie idealne. Jestem okropna, przestań o nim myśleć zamknij oczy. Chyba zauważył, że za długo się patrze na jego brzuch. Więc szybko spojrzałam mu w oczy . Odruchowo jego spojrzenie padło na moje oczy i oboje tkwiliśmy w bezruchu, gapiąc się na siebie. Zobaczyłam, że zaczął się poruszać w moim kierunku, nie mogłam zrobić żadnego ruchu, stałam i patrzyłam i czekałam na rozwój sytuacji . Kiedy dzieliło mnie już tylko pare centymetrów, usłyszałam jego cichy głos.
-Boże, Cassie jak ty na mnie działasz... -Przełknęłam głośno śline, nadal przetwarzając w głowie powoli to co do mnie powiedział.
-N-nie rozumiem - zająkałam się.
-Powiedz mi prawdę Cassie
-Jaką prawdę ?
-Co tak na prawdę było skutkiem opuszczenia balu ?
-Przecież powiedziałam . - Chris podszedł bliżej i chwycił mnie za nadgarstki opierając czołem o moje. Zamknął oczy, a jego szczęka się zacisnęła ukazując piękne kości policzkowe.
-Cassie, martwię się o Ciebie .
-Jako dyrektor czy ....
-Oczywiście, że nie jako dyrektor, to absurd. Znam cię Cassie. - Znam cię, znam cię, znam cię, znam cię. Co to mogło znaczyć ? To śmieszne, ledwie się pojawiłam i nagle mówi, że mnie zna.
-Cóż, ja o tobie nie wiem praktycznie nic. - Wtedy podszedł do mnie bliżej, a jego wargi musnęły delikatnie moje. Byłam sparaliżowana. Potem pocałunek stawał się bardziej namiętny, a ja tego nie kontrolowałam, ale podobało mi się, nawet nie wiecie jak bardzo.

Cześć, postanowiłam pospieszyć się  z tym opowiadaniem mimo, iż jestem cały czas zabiegana . Nie wiem czy wiecie ale kończę gimnazjum i pewnie wiecie ile mam nauki przed egzaminami  :D 
Ale jak wspominałam wcześniej będę próbowała sprostać waszym oczekiwaniom ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz